wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 8. - W bazie wroga.

  Białowłosa po usłyszeniu dzwonka z niesamowitą prędkością dobiegła do furtki i wsiadła do samochodu, w którym czekała drużyna oraz jeden z członków Fundacji. Zielonooki kierowca miał ich zawieść na lotnisko w Marco Polo.
Zhalia czuła się nie swojo po wczorajszych zdarzeniach, ale musiała skupić się na misji. Kilka razy spojrzała się na siedząco cicho Shiro. Jej niewinna twarz patrzyła się w przestrzeń przed sobą. Może wyglądała na spokojną, jednak było widać lekki zarys uśmiechu. Na pewno w głębi duszy była bardzo podekscytowana. 
Po jakiejś półgodzinie, które zleciała szybko, łowcy dotarli na lotnisko. Padał chłodny deszczyk.
-Shiro, mówiłem żebyś włożyła coś na siebie.- powiedział zrezygnowany Lok.
-Ale mi wcale nie będzie zimno, zobaczysz!
Lambert tylko wydobył z siebie ciche "heh" nie chcąc być niemiłym.
Wszystko poszło gładko i kilka godzin później drużyna dolatywała do Polski. Wylądowali na lotnisku w miejscowości Mokre. Jedynie Shiro znała język polski. Miała tu babcię, nie zamierzała jednak do nie jechać, ponieważ była strasznie przejęta misją. Oczywiście w pozytywny sposób.
Sophie poprosiła ją o rolę tłumacza. Zgodziła się bez zastanowienia.
  Opuścili teren lotniska i skierowali się na stacje kolejową, która znajdowała się niedaleko. Siedzieli w pociągu rozmawiając o wojnie z Obłudnikiem. Akechi w połowie wiedziała o co chodzi, lecz nie zamierzała słuchać dyskusji.
Godzinę potem dojechali na miejsce. Teraz tylko przejść pieszo dwa kilometry i Holotom namierzy wejście. Jak powiedział Metz, baza Spirali znajdowała się pod ziemią. Gdy urządzenie odnalazło wejście, łowcy weszli do środka przez wielkie, stalowe drzwi. Spirala postanowiła, że wejście będzie leżało w małej, opuszczonej chatce.
Drużyna była przygotowana na atak ze strony wroga. Martwili się jednak o Shiro... wszyscy oprócz Zhali, która szła z przekonaniem, że sobie poradzi nie używając zaklęć. Szli krętym, betonowym korytarzem. Na ścianach paliły się pochodnie.
-Coś tu za cicho.- stwierdziła szeptem Sophie. Wszyscy się z nią zgodzili.- Metz mówił coś o dokumentach. Gdzieś tu musi być gabinet.
Grupa szła w głąb korytarza. Nagle coś usłyszeli. Łowcy przygotowali się do walki. Wróg w każdej chwili mógł wybiec zza rogu. Zobaczyli trzech fanatyków pędzących w ich stronę. Poradzą sobie bez problemów.
-Strix!
-Arlekin! Grabieżca!
-Miotacz Psyhopen!
Drużyna natychmiast odpowiedziała atakiem. Lok wezwał Rajdżina Gromowładnego, a Sophie Fejonę. Den i Zhalia odpowiadali na zaklęcia fanatyków.
Shiro postanowiła działać. Szybko podbiegła do jednego z Strix i omijając jego atak żądłem kopnęła go posyłając na ścianę. Tytan o mało co nie został odesłany do amuletu. Kopnięcie Shiro nie wystarczyło. Spróbowała walczyć z członkiem Spirali. Widać było, że ćwiczyła sztuki walki. Podcięła nogę przeciwnika i kopnęła go z boku w twarz. Zemdlał. Kiedy skończyła z nim, zabrała się za Strix ponownie, tym razem z zamiarem pokonania go.
Teraz spróbowała bić się pięściami. Ledwo uniknęła ukucia żądłem drugiego z wielkich owadów. Den, widząc że rówieśniczka może sobie nie poradzić, przyzwał Vigilante i kazał mu pomóc. Akechi w końcu załatwiła jednego z nich, Vigilante drugiego, a białowłosa przygniotła kolejnego nogą. Tytan przebił go mieczem.
Fejona i Rajdżin pokonali trzech pozostałych tytanów z pomocą Loka. Moonka i Sophie zajęły się pozostałymi Spiralowcami, którzy stchórzyli biorąc ze sobą omdlałego towarzysza. Łowcy pobiegli za nimi.
-Musimy zobaczyć gdzie znajduje się jakieś podziemne pomieszczenie!- krzyknął do pozostałych Lambert.
Biegli i biegli, w końcu dotarli na miejsce. Na końcu tunelu były ogromne barokowe drzwi. Niepewnie przeszli przez nie...
To było coś w rodzaju komnaty, choć bardzo ponurej i szarej. wydrążone w kamieniu pomieszczenie posiadało jedynie wielki, czerwony tron. Kilku fanatyków było przygotowanych do walki. Na tronie siedziała kobieta. Jej oczy, puste oczy, patrzyły się przed siebie. Lok zaczął pewnie występując na przód.
-Kim jesteś?
Czerwonowłosa nie odpowiedziała. Lambert czekał gapiąc się groźnie. W końcu poruszyła się i z uśmiechem przemówiła.
-No po co, do cholery, tu przychodziliście? Nie musicie się o mnie martwić.
-Martwić?! Nie zgrywaj sobie!-krzyknęła oburzona Sophie.- Pracujesz ze Spiralą, prawda? No powiedz, kiedy zboczyłaś na taką żałosną drogę!
-Łał, jaka niemiła pannica. Damie nie przystoi takie zachowanie.
Kobieta wstała z tronu i powoli podeszła do drużyny. Łowcy przygotowali się na atak. Jednak...
-Uciekajcie!
Z ziemi wybłysnęło czerwone światło powodując późniejszy wybuch. Wszyscy z drużyny polecieli na boki. Lok ujrzał leżącą na ziemi Sophie. Natychmiast do niej pobiegł.
-Sophie! Rusz się! słyszysz?!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, wiem, rozdział miał być w sobotę, ale nie będę dawać beznadziejnego zakończenia, w którym co chwilę są powtórzenia, więc usunęłam końcówkę i dopiero, gdy trafiła mnie wena, coś napisałam. Przepraszam najmocniej.

środa, 4 czerwca 2014

Bezsensowny post (bezsensowny odpoczynek?)

No cześć.
Rozdział będzie najpóźniej w sobotę. Nie wiem po co piszę ten post... chyba poprotu muszę odpocząć od kilkugodzinnego (4-23 .-.)przepisywania  zeszytu od ruska ;_;

poniedziałek, 2 czerwca 2014