sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 4. - Pico da Neblina

   Łowcy oraz Shiro szli przez tłoczne ulice Manhattanu do głównej siedziby Fundacji Huntik. Dziewczyna nie lubiła takich miejsc, ponieważ jak na człowieka miała bardzo wrażliwy słuch i odgłosy rozmów, trąbiących samochodów, przyjeżdżających pociągów z metra źle na nią działały. Myślała o zatkaniu uszu, jednakże po chwili wykluczyła ten pomysł z głowy.
Była uradowana, gdy doszli pod wieżowiec, w którym mieli się spotkać z Metzem i spółką (musiałam to napisać xD). Szybko przeszli przez obrotowe drzwi i windą wjechali na szczyt budynku. Jeszcze przed wejściem do pomieszczenia, Shiro przystanęła na chwilę niepewna. Cofnęła się o krok, a łowcy spojrzeli na nią pytająco.
Potrząsnęła głową i zacisnęła pięści. Weszła do środka pierwsza, z zamkniętymi oczami, jakby miała się poświecić. Otworzyła powoli oczy. Przed nią siedziało kilkanaście osób - rada Fundacji. Wszyscy patrzyli na nią, lecz białowłosa nie miała zamiaru się odzywać. Czekała na to, aż ktoś z nich coś powie, a najlepiej od razu przejdą do rzeczy. Albo nie!
-Hehehe, ale stchórzyłam.-zaczęła do wszystkich odwracając wzrok.
-Miło nam cię poznać!-odezwał się serdecznie czarnowłosy mężczyzna, a Shiro prawie podskoczyła.- Jestem Metz, dziękuje, że zgodziłaś się nas odwiedzić.- A wy?-zwrócił się do drużyny Loka.- Wejdźcie. Jak widzicie, to nie będzie rozmowa w cztery oczy.
Lok, Sophie, Zhalia, Den i przed chwilą obudzony Cherit, zrobili jak mówił. Metz spojrzał na dokumenty, wstał, a potem zaczął się wypowiadać:
-Przede wszystkim zwracam się do Shiro, ale również do całej reszty. Naukowcy naszej fundacji stoją w miejscu. Panienka Sophie potrafi wyczuwać niektóre energie. Te negatywne jak również pozytywne, dlatego ją też poprosimy o pomoc.-Mówił dalej mężczyzna, a Casterwill'ka uśmiechnęła się wyniośle.- Po całym zdarzeniu, które odbędzie się przy szczycie Pico da Neblina, chciałbym porozmawiać z Shiro osobiście.
Metz wyjaśnił tylko gdzie dokładnie pojadą i ile osób z nimi będzie. Powiedział, że kilka naukowców Fundacji czeka już na miejscu, a drużyna On, Loka poleci z Shiro i czwórką łowców dla większego bezpieczeństwa prywatnym samolotem.
Łowcy mieli wylecieć trzy godziny. Zhalia postanowiła się przejść. Przechodziła koło windy, aż nagle usłyszała znajomy głos.
-Miałem nadzieje, że cię tu spotkam.
Spojrzała w bok. Z windy wyszedł Dante. Nie wiedziała co powiedzieć. Była jednocześnie zszokowana i zdenerwowana, i uradowana. Kochała go, a on zniknął tak szybko, jedynie dał płytki powód, ale to jej nie wystarczyło. Myślała o nim prawie codziennie... nie, myślała o nim w każdej wolnej chwili. I teraz czuła się rozdarta.
Widziała: Dante oczekuje na jej odpowiedź. Nagle zaśmiał się szarmancko, podszedł do niej i przytulił.
-Przepraszam, że musiałaś czekać.-oznajmił.- Ale spokojnie, mam dla ciebie dobrą wiadomość: Metz zgodził się, żebym poleciał z wami.
-Dante, proszę, ja chcę być z tobą. Nie mogę znieść dnia bez ciebie...
-Nie martw się. Poczekaj jeszcze trochę.
Ta wypowiedź zaskoczyła ją mocno. Widocznie Dante już coś zaplanował, ale co?

~~~
 
Przy szczycie Pico da Neblina czekało już kilku naukowców. Dokładnie znajdował się na granicy Brazylii i Wenezueli.
-A więc Shiro-brązowowłosy mężczyzna poprawił okulary.- stań tutaj i skup się.
Przy nim widać było różnokolorowe barwy unoszące się w powietrzu. Nastolatka stanęła koło okularnika, zamknęła oczy i zaczęła:
-Bardzo dziwne uczucie.- zmarszczyła brwi, a jeden z naukowców zaczął notować to co mówi.- Jest nawet.... miłe? Ale nie, jest też... jakbym miała uciekać przed tym. Tak! Nie podoba mi się tu.
Odbiegła kilka metrów dalej.
-No to teraz, pani Sophie.
Zielonooka podeszła do dziwnej energii. Pomachała na prawo i lewo ręką, nawet próbowała złapać barwy, lecz nic nie czuła.
-Jakoś w ogóle niczego nie odczuwam.
Brąz włosy nic nie odpowiedział, tylko skończył pisać i oddał notatki Metzowi. Shiro czekała, aż w końcu coś wyjaśnią, jednak panowie badający energię rozmawiali tylko po między sobą, drużyna, którą niedawno poznała, sprawiała wrażenie cierpliwej, a Metz stał opierając się o drzewo.
Niespodziewanie jeden z naukowców podszedł do niej i zaproponował:
-Jeśli coś odczułaś, proponuje abyś zbadała się w prywatnym szpitalu Fundacji. Oczywiście masz prawo odmówić.
-Zgadzam się. Im szybciej to zbadamy tym lepiej dla was.-uśmiechnęła się szeroko...
Zaledwie 2 godziny byli w Brazylii. Jedynie naukowcy zostali jeszcze na trochę. Dolecieli do Wenecji, gdzie znajdował jeden ze prywatnych szpitali fundacji. Metz wszędzie podróżował z nimi. Lok zrozumiał, że jest to początek bardzo ważnych misji...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Patrzcie dziewczyny! Mamy trochę romantyzmu :D Aktualnie wolę DxZ, więc to jest.
 Mam nadzieje, że się podoba, bo nie jestem zbyt dobra w pisaniu takich rzeczy xD
Wow, jestem naprawdę zadziwiona .-. Ważniejsze wątki na część pierwszą pierwszego sezonu już zaplanowane. Teraz zauważyłam i raczej będę się tego trzymać, chyba że dorwie mnie nagły przypływ weny. Mianowicie chodzi o to, że w jednym rozdziale będą dwa, może trzy wątki.
Ok, mam już też trochę zaplanowany sezon drugi i raczej na razie bardziej mi się podoba jego wizja. Dlaczego napisałam Metz i spółka? Tak, często mam odpały, ale tu chodzi o Death Note. Było coś tam w stylu "musimy się spotkać z Nearem i spółką" i to mnie rozbawiło :3
Następny rozdział będzie prawdopodobnie dłuższy.

2 komentarze:

  1. :) iii wyjazd. Shiro jest taką dobrą energią hehe :D Sophie jak zwykle panienka i wszyscy w pas się kłaniają. Ja zawsze mówiłam, że Fundacja się dostanie pod pantofla Casterwilli czy raczej Sophie bo kruczę..no...Metz wiedział o Teien i reszcie ale Sophie i tak była specjalnie traktowana jakby była ta jedyna. Fundacja potem też..reszta Casterwilli zero "O nowi Casterwille jak super" nic. Tylko ciągle Soph. :D kółko adoracji jak zwykle widzę.
    ps. zapraszam na krótki i spóźniony new.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm...O co może chodzić z tymi anomaliami energii? Casterwill nic nie wyczuł, a szalona dziewczyna tak? Coś tu się kroi na większą skalę.

    OdpowiedzUsuń