wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 5. - Niepokój

Jasne światła raziły mnie w oczy. Ledwo co widziałam nachylających się nade mną  lekarzy. Miałam mieć pobieraną krew. Potem następujące badania: prześwietlenie klatki piersiowej, USG serca, a na koniec badanie słuchu i wzroku. Nawet mi się podobało. Posiadałam satysfakcje z tego, że robię to dla Fundacji Huntik. No i jeszcze dziś miałam zacząć szkolenie, poza tym cieszyłam się, bo przed wyjazdem zmieniłam ubranie na normalne i nie przeszkadzało mi to w badaniu. Jednak na wszelki wypadek spakowałam swój jednoczęściowy strój.
Kochałam go, czułam się w nim wygodnie, nie przeszkadzały mi gapiące się osoby. Był i rozciągliwy, a do tego zrobiony z cienkiego materiału, przez co w lato nie czułam upału. Lecz nie dawał się łatwo porwać. W chłodniejsze dni zakładałam na niego swoją ciemnoczerwoną pelerynę, która fajnie powiewała na wietrze. Ale mogłam założyć ją również w upał i nie było mi gorąco.  Heh, można było powiedzieć, że naprawdę jestem Super Kolesiem Niosącym Pokój. Właśnie! Muszę wam powiedzieć o tym trochę opowiedzieć!
Nie do końca pamiętam o co w tym chodzi, ponieważ zapomniałam już większość rzeczy. Pamiętam tylko, że muszę chronić świat i to mnie bawiło. Pewnie to coś w stylu super bohatera.  bawiłam się w to z przyjaciółmi. Nie miałam ich za dużo, po prostu nie chciałam.

-Shiro, już prawie skończyliśmy.- powiedział lekarz Fundacji.
Szpital Fundacji był spory i miał wiele krętych korytarzy. Przeważał w nim kolor biały oraz jasnożółty. Chociaż to wielki budynek, nie przebywało tam sporo osób. Kilkanaście pielęgniarek, trochę lekarzy i oczywiście pacjenci. Pachniało tam typowym dla szpitali zapachem. No może nie tak intensywnie.
Przed salą, w której znajdowała się białowłosa, czekała, już godzinę, drużyna Loka i Metz. Ją samą zaczęły już boleć oczy. Jeden z lekarzy wyszedł z pomieszczenia i powiadomił, że niedługo skończą. Lider Fundacji kiwnął. Widać było, że coś go trapi. Chodził zamyślony z opuszczoną głową. Szczególnie Lambert zwrócił na to uwagę i chciał zapytać się, o co chodzi, jednak jakoś tym razem nie miał odwagi. Powoli zaczynał się niepokoić, przez co wyszedł na zewnątrz ochłonąć.
Opierając się o ścianę szpitala wziął głęboki wdech. Nienawidził takich momentów. Dodatkowo pierwszy raz bał się porozmawiać z Metzem. Co się dzieje? Mimo wszystko w końcu musiał zebrać się na odwagę, lecz gdy usłyszał czarnowłosego, odpuścił sobie.
-Czyli zauważyłeś?-spojrzał w pochmurne niebo. Westchnął.- Widzisz, po całej tej bitwie nasi naukowcy badali Spiralny znak, jednak nic nie znaleziono. A tu proszę! Znikąd pojawia się jakaś dziwna energia, do tego w miejscu, w którym nigdy wcześniej nic nie zaobserwowano. Poza tym mam złe przeczucia.
Lambert spojrzał na niego pytająco, ale zaraz się wyprostował i zaczął mówić lekko drżącym głosem.
-Sam chciałem rozpocząć z powrotem poszukiwania ojca. I się nie udało, bo też przeczuwam coś złego. Nie sądzę, by to było coś związanego z Organizacją. Może ze Spiralą, ale nie widzę jakiś wielkich szans. Właśnie! Niby Shiro jest taka ważna, jednakże nasi przeciwnicy w ogóle nie wplątali nam się w sprawy. Och, teraz to jeszcze bardziej się niepokoję.
Jego rozmówca ponownie westchnął.
-Loku, wiem że jesteś silny.-poklepał trochę zdziwionego chłopaka po ramieniu.- Dlatego proszę, zachowaj to co powiem dla siebie.-wyciągnął z kieszeni kawałek kartki i zaczął na niej pisać.- Proszę, oto mój prywatny numer. Jeśli będziesz miał jakieś podejrzenia to dzwoń do mnie. Tylko mi tu nie zaprzeczaj.
I tak Metz wraz z Lokiem skierował się do wnętrza szpitala, gdzie czekała już na nich Shiro i reszta. Sophie skarciła Lamberta za to, że nie powiedział gdzie idzie, chociaż pytała się go o to. Odpowiedział tylko głośnym śmiechem.
Wysoki lekarz wyszedł z sali i dał Metzowi wyniki badań. Na papierze była grupa krwi Shiro - O Rh-. Dziewczyna wykazała się bardzo dobrym słuchem i nienajgorszym wzrokiem.
Mężczyzna oddał dokumenty lekarzowi i powiedział żeby za trzy dni przesłał je do głównej bazy Fundacji. Później wyjechali do siedziby Huntik w Wenecji, już bez Metza, który wrócił na Manhattan, zacząć trening Shiro.

~~~
 
-Mam to wszystko przeczytaaać?!
Głos białowłosej rozległ się w całym budynku. Den stał przy niej, bo to on, biedny, został wskazany, by ją pilnować. Kto wie, co taka dziewczyna może wyczyniać.
Shiro patrzyła na kilkanaście starych ksiąg wielkimi oczyma. Przejrzała je raz jeszcze widząc wiele stron w każdej z nich. Phils próbował ją uspokoić, ponieważ zaczęła krzyczeć i zamierzała nawet zrobić awanturę starszemu łowcy, który zgodził się nauczać podstaw. W końcu przestała, jednak czytając pierwsze strony przez kilka minut marudziła pod nosem. 
Jakieś półgodziny później zasnęła podpierając głowę na dłoni, jednak została wkrótce obudzona przez Dena. Został od razu położony na podłogę.
-No dobra, kmieciu.- odezwała się mocnym głosem Shiro.- Koniec zabawy, gadaj gdzie ten staruszek!
-Co ci się stało? A tak, przepraszam, odwala ci. Znowu.- po tym wstał z podłogi i zaczął się śmiać.- Mimo wszystko zaskoczyłaś mnie.
Na to dziewczyna wybuchła niespodziewanym śmiechem.
-Jak ja lubię straszyć ludzi!- podskoczyła do góry.- Ale wolałbym już przestać gapić się w książki. Pójdę spytać Rogera, czy mogę w końcu zacząć się uczyć rzucać zaklęcia.
Roger był starszym, siwym mężczyzną z szarymi oczami. Mieszkał w Wenecji od dziecka, a łowcą był bardzo długo. Mimo swojej starości, znał się na sztukach walki i był sprawny fizycznie.
Shiro weszła do jego gabinetu, już w drzwiach prosząc o pozwolenie. Staruszek był już zmęczony błaganiami Akechi, więc pozwolił jej zacząć ćwiczyć. Zaprowadził ją z Denem do dużej sali z wieloma oknami.
Była pomalowana na ciemnożółty kolor, trochę wyblakły. Miała w sobie sporo manekinów, a na ścianie wisiały miecze samurajskie, tarcze i obrazy malowane w ciepłych kolorach. Podłoga zrobiona była z zrobiona z drewna bambusowego. Sufit był położony dość wysoko. Oprócz manekinów znajdowały deski do łamania jak i dużo przyrządów do ćwiczenia sztuk walki.
Na początek Roger przedstawił białowłosej podstawy rzucania zaklęć, jednak upomniał, że jeśli nie będzie jej to wychodzić, to wraca do czytania książek. Dziewczyna po zobaczeniu pokazu z użyciem manekinów wyniosła trochę wniosków. Spróbowała z Pulsem Światła, lecz zaklęcia były niecelne. Dopiero po kilkunastu próbach udało jej się trafić, ale czar i tak tylko go lekko drasnął. Nastolatka nie poddawała się i nadal ćwiczyła, co wyraźnie bardzo jej się spodobało. Później Roger zostawił ją z Philsem.
Dwie godziny potem przyszli Lok, Sophie i Cherit odwiedzić ich. Shiro ledwo się powtrzymała przed chęcią złapania małego tytana, mimo wszystko i tak podleciał wyżej, aby uchronić się przed ewentualnym atakiem z zaskoczenia.
-No i jak ci idzie?- spytał Lambert.
-Nawet dobrze, muszę jeszcze poćwiczyć z kilka godzin. Na razie znam tylko Puls Światła, Smoczą Pięść, Burzę Błysków, Stalową Sferę, Przenoszenie i Hiper skok, ale tu prawię walnęłam głową o sufit. I tak chcę się nauczyć trochę więcej zaklęć i przećwiczyć te poznane.
-Hmmm, mogę cię nauczyć jeszcze Wiecznej Walki. Tylko czy nie jesteś już zmęczona po tym ciągłym rzucaniu zaklęć?
-Nie, wcale.
Sophie uniosła brew. Po takim treningu powinna coś odczuwać. Jej zdaniem był to zły pomysł, żeby Shiro dołączała do Fundacji. Ale przecież zrobili to tylko dlatego, że dziewczyna miała im pomóc w badaniu ważnej rzeczy. Phi! I tak nic nie wykryli! Źle się wtedy poczuła i tyle. Jeśli jest to coś związane ze Spiralą, Spiralnym Znakiem, a nawet z Obłudnikiem, to ona, Casterwill'ka, powinna coś wykryć.
-Dziwne.- zaczęła.- Na pewno nic nie czujesz? Żadnego zmęczenia?
-Taaa, też się na początku dziwiłem.- odpowiedział za Shiro Den.- Poza tym: dlaczego nie ma z wami Zhalii?
-Nie chciała iść. Ostatnio jest jakaś zamknięta w sobie. Pozwoliliśmy jej zostać w domu.
-Dobra, Shiro, Wieczna Walka będzie dobra dla ciebie. Kiedyś na pewno zabraknie ci energii, a wtedy ona jej doda.
Dziewczyna znów musiała próbować nie raz. W końcu jej się udało. Potem już nie było z tym problemów. Nikt z obecnych nie spodziewał się gościa, który wszedł do sali...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taak, rozdział piąty napisany. I jest dłuższy ^.^ Mam nadzieje, że się podoba :D
Zagadka za 100 punktów: gdzie jest Lisa? Liso, wróć ;_;
Super Kolesie Niosący Pokój są zaciągnięci z anime AnoHana. W tym rozdziale są akurat trzy wątki :) Jakby co to Shiro też jest zaciągnięta z anime xD Deadman Wonderland. Polecam mangę, bo anime jest tak jakby reklamą mangi.
Gif? ^.^                                         
 

4 komentarze:

  1. Miło, że ktoś się za mną stęsknił. Wybacz nieobecność= brak czasu, brak internetu ;( Odrobię zaległości :) Jeżeli chodzi o ten rozdział (jedno słowo) Genialny!! Chociaż brakuję mi w nim Dantesia (to mój taki narkotyk), ale rozumiem blog o Huntiku ma głównie wątek akcji (romantyzm jest w nim niezbyt częsty) Poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń, Shiro jest boska. Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ^_^ Miło słyszeć taki komentarz.
      Cieszę się, że się odnalazłaś ^.^

      Usuń
  2. Rozdział świetny! Troszkę brakuje mi tu akcji, no ale to dopiero początek serii, więc trudno się jej spodziewać. A Shiro dalej poczynia swoje wybryki, straszy Dena, ciekawe czy z Dante też by jej się to udało ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hieh :) Shiro jest cudowna i silna potrafi od tak chłopaka na łopatki...

    OdpowiedzUsuń