poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 11. - Powrót do Wenecji

   Shiro obudziła się ciężko dysząc, z twarzą położoną na klawiszach pianina. Widocznie zasnęła. Melodia, jaką grała, była uspokajająca i wolna. Miała pewne podejrzenia, że spała dość dłużej. Za oknem panował całkowity mrok, a w lecie ciemno robiło się później. Babcia lub ktoś inny nie budził jej, widząc wyczerpanie jazdą. Ale ten sen... Zawsze miała pecha, pewnie dlatego jakiejś osóbki nie skorciło na zwykłe szturchnięcie w ramie.
Najgorsza rzecz tkwiła jednak w zdaniu wypowiedzianą przez Henrietę. "Witaj w domu, Shiro" - to nie wróżyło nic dobrego. Jej dom znajdował się obecnie w Wenecji. Umysł dziewczyny śmiał twierdzić inaczej, co nie zadowalało.
   Białowłosa nigdy nie lubiła tajemnic czy zagadek. Chciała wiedzieć wszystko szybko, tak, aby móc rozwikłać najgłębsze problemy. To szło jej świetnie, oczywiście za dostawą świeżych wiadomości. Henrieta taka nie była, dlatego Shiro miała do niej negatywne odczucia. Kto by nie miał! Wyglądało to tak, jakby kobieta pragnęła nienawiści ludzi, tym bardziej wrogów. Lecz jedno je łączyło - obie były inne. Shiro urodziła się już z białymi włosami i czerwonymi oczami. Zachowywała się nienaturalnie, jakby wszystko ją cieszyło. Próbowała również nie okazywać smutku ani strachu. Nie przejmowała się opinią pozostałych na temat jej wyglądu i robiła dużo nieodpowiednich rzeczy.
Odmienność tej drugiej, tak samo dziwaczna, ale nie podobna, nasilała się bardziej na zachowanie. Bowiem Henrieta lubiła sobie pożartować, tylko sama uzyskiwała z nich śmiech. Ci, co ją bliżej poznali, zdążyli zapoznać się z strasznymi mocami, którymi władała.
   Nastolatka wstała z taboretu, próbując przestać o tym wszystkim myśleć. Poszła do łazienki umyć twarz i zęby, po czym weszła z powrotem do swojego dawnego pokoju. Chociaż przed chwilą spała, położyła się na łóżko i popadła w objęcia Morfeusza...


~~~

-Dziś wieczorem jedziemy po Sophie.- oznajmił Lok.
Zhalia skrzyżowała ręce, lecz wolała nic nie mówić. Chyba popadła w depresje, a powrót dziewczyny pogarszał bardziej jej samopoczucie. Poszła do pokoju, gdyż nie chciała czegokolwiek mówić. 
Shiro martwiło jej zachowanie. Szybko dostrzegała w ludziach smutek i chciała pomóc Zhalii. Była jednak senna, nie miała na to siły.
Usiadła do stołu, po czym zaczęła powoli jeść kanapkę. Wczorajszy koszmar nie dawał jej spokojnie spać. Dodatkowo dosłownie za kilka godzin musiała opuścić babcię i dziadka. Potem wracają do Wenecji i wszystko wraca do normy. W takich sytuacjach była bezradna. Tylko ta Henrieta... wiedziała, że tutaj to ona ma władzę. Pojawia się kiedy chce, robi co chce.

Dzień minął wyjątkowo szybko.
-Mam nadzieję, że niedługo do nas wpadniesz.- Powiedziała babcia Shiro przytulając się do dziewczyny.
Ona tylko pokiwała głową i wsiadła do taksówki, w której byli już inni. Kiedy ta odjechała, pomachała dziadkom na do widzenia.
Białowłosa podziwiała zachód słońca, krajobraz zmieniał się z pól i gospodarstw w miasto. Gdy już dojechali do szpitala, Lok jak poparzony wybiegł z samochodu. Przez te dwa dni zdążył się już stęsknić za swoją dziewczyną. Lambert dobiegł pierwszy do sali na drugim piętrze. Wszedł do niej i objął Sophie. Nastolatka upuściła książkę.
-Lok?
Chłopak przytulił ją jeszcze mocniej. Siedzieli w ciszy, aż w końcu przyszła reszta oraz doktor. Wypisali Casterwillke ze szpitala. Lok zadzwonił do Metza. Powiedział mu o wstępnie o najważniejszych rzeczach, ten kazał im jechać na lotnisko i odpocząć od całego stresu.

~~~

Drużyna wróciła do domu. Przez większość czasu panowała cisza, Sophie siedziała wtulona w Loka. Zhalia, gdy tylko wróciła, poszła do siebie na górę, Den posiedział jeszcze trochę i poszedł spać.
Shiro była u siebie, jednak bała się niewiadomego. Nie mogła zasnąć, nie zjadła niczego. Jedyne co, to leżała zmartwiona na łóżku...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Więc tak... Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Zaczęła się szkoła i nie miałam czasu, a ciągła nauka psuła wenę. Sam rozdział jest krótki, w następnym spróbuję rozkręcić trochę akcję. I też postaram się nadrobić zaległości w czytaniu Waszych opowiadań, ale sama nie wiem jak to będzie...
   

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 10. - Miłe krótkie wakacje.

   Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie starszy pan. Shiro natychmiast pobiegła do niego.
-Dziadku, nadal pracujesz do wieczora? Mógłbyś zrobić sobie odpoczynek.
-Haha, ciekawe, kto mnie zastąpi! A poza tym - Zwrócił się w stronę Loka i Dena - Janusz jestem.
-Dobry wieczór.
-Hmmm, połóżcie się spać wcześnie. Jeśli Shiro mówi, że za dużo pracuję, to dobrze by było mieć kilka osób do pomocy.- Uśmiechnął się tajemniczo.- Więc jak? Jesteście młodzi... (Pfff, ten anglijski. Powiedzmy, że dziadek Shiro też mówi jakoś po angielsku...)
-Nie zaszkodzi.- Odparł Den.- Ja mogę pomóc, a ty?- Spytał się Loka.
Chłopak przytaknął.
   Zhalia wszystko słyszała przez ściany swojego jednoosobowego pokoju. Nie chciała być smutna, nie chciała teraz być w Polsce, nie chciała być nawet w drużynie. Myślała, że po wojnie z Obłudnikiem wszystko się ułoży, ale Dante odszedł. Ma teraz coraz większe poczucie swojej arogancji. Wie, że dla niego ten wybór był dobry, jednak sama jest... tyle co znudzona, może nawet zdenerwowana misjami, Lokiem, Sophie, Denem i Shiro. Chciałaby wrócić do swojego ukochanego.
Swoim nieszczęściem nie chciała zasmucić Elżbiety. Nie może i nie powinna siedzieć całymi dniami sama w pokoju, dlatego też spróbuję na razie o wszystkim zapomnieć i cieszyć się krótkimi wakacjami. Przecież tylko Sophie ich nie ma...

   Następnego ranka trzeba było obudzić się o siódmej. Tylko Zhalia spała do dziesiątej. Powiedziała białowłosej, że chce pobyć jeszcze trochę sama. Ta szybko zrozumiała Moonkę i dała jej spokój.
Pan Jan kazał Shiro nadzorować chłopaków, bo ci w tych tematach się nie łapali. Na początek, po śniadaniu, wypuścili konie na wybieg. Potem musieli zmienić ściółkę i dać siano do boksów. Shiro zabroniła jedynie pracować przy jednym z boksów, stojącym na końcu stajni. Tutaj wszystko zrobiła sama.
Teraz nastała chwila odpoczynku. Nastolatki pogadały na tematy związane z ich dzisiejszą pracą. Posiedzieli w kuchni, pijąc sok, a potem, gdy minęło 10 minut, poszli nakarmić kozy.
Lok i Den już mieli iść po siano, kiedy Shiro zatrzymała ich.
-Weźcie siana tylko dla Bartka i Capa. Ja nazbieram świeżej trawy Nagisię.
Czerwonooka poszła na wzgórze z taczką nazbierać jedzenie dla kozy. Chłopacy skończyli wcześniej i pomogli jej nazbierać trawy. Wszystko poszło szybko. Do trójki przyszła Eliza.
-Mam taki pomysł. Chcecie może wziąć kilka lekcji jazdy konnej? Teraz pojechał by któryś z was na pół godziny, potem drugi. Zgoda?
-Ja jestem jak najbardziej na tak!- Krzyknął Den.- Lok, chciałbyś się nauczyć jeździć konno.
-Sorry, nie tym razem. Nie chcę sprawiać wam przykrości, ale po prostu nie mam ochoty.
Babcia Akechi powiedziała, że wcale nie będzie jej smutno. Pomogła Philsowi osiodłać Kasztankę i poszła z nim na lonżę.
Tym czasem Shiro ubrana w brązowe leginsy i biały T-shirt bez niczyjej zgody wzięła karego konia z wybiegu. Elżbieta rzuciła na nią tylko okiem. Białowłosa wyczyściła konia, założyła kask, ubrała klacz w siodło oraz ogłowie i wyszła na plac.
-Ile lat jeździ Shiro?- Zapytał się Den.
-Odkąd ma 4 lata.
Złotooki czasami zerknął na nią. Raz klepała konia po grzbiecie, raz jechała bez strzemion w kłusie. Kiedy skończył jazdę i zdjął stajenny toczek, poszedł zobaczyć jak sobie radzi. Po zmianie kierunku przeszła do galopu. Świetnie jej szło. Babcia krzyknęła do niej, żeby poskakała, więc zrobiła jak mówi. Na koniec jazdy wydłużyła koniu wodzę. Den spytał się, jak ma na imię.
-Nazywa się Brigada. To mój ukochany konik.- Przytuliła się do niej.- Jeżdżę na niej, gdy tylko mogę. Znamy się od dziecka.

Wieczorem po kolacji,  Shiro opuściła resztę i poszła do swojego dawnego pokoju. Spojrzała na zakurzone czarne pianino. Podstawiła taboret. Przypomniała sobie jakąś melodię

Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu. Ściany były zrobione z marmuru, a podłoga z oszlifowanego kamienia. Bardzo bolała mnie głowa. Nie wiem, w jaki sposób tutaj trafiłam, ale na pewno nie z własnej woli. Wstałam i zobaczyłam, że jestem prawdopodobnie w miejscu, które już widziałam. Powoli wyszłam na balkon. Gdy rozejrzałam się podziwiając widoki jak z XIX wieku, usłyszałam kroki. Schowałam się za ścianą i ujrzałam kobietę, czerwonowłosą kobietę. Przeraziło mnie to. Właśnie zobaczyłam Henrietę! Wyglądała na bardzo szczęśliwą, jednak ten jej uśmiech... był przerażający.
Nie wiedziałam co robić. Ten ogromny balkon znajdował się bardzo wysoko, a wyjść do niej - nie wyjdę. Moje serce biło coraz szybciej. "Za chwilę tu przyjdzie" - pomyślałam. Co robić? Teraz zaczynałam kwestionować, czy może to lepiej, aby do mnie przyszła. Tak, zdecydowanie lepiej. Nagle zdałam sobie sprawę, że sama mogę tam iść. I nie ma znaczenia, kto wykona pierwszy krok, jeśli chcę ją spotkać...
Henrieta ujrzała mnie. Jej demoniczny uśmiech powiększył się. Ja, ku zdziwieniu, też się uśmiechnęłam. Coś działało na moje ciało. Poczułam się okropnie. Przestałam trzeźwo myśleć i upadłam na ziemię. Całość stała się mętna dla moich oczu. Ledwo spojrzałam w górę, na czerwonowłosą, która zdążyła już do mnie podejść. Pokryła mnie ciemność.
-Witaj w domu, Shiro. 


--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział napisany został już dawno, ale jakoś dopiero teraz go opublikowałam. Sama nie wiem dlaczego...
Nie jest jakiś długi, dłuższego pisać mi jakoś nie pasowało.
Co do tych opisów dziadków i innych takich - postaram się zrobić jak najszybciej :)

czwartek, 31 lipca 2014

KÓNIE :)

Oto są kónie :) Dziś nie mogłam spać i proszę! Zrobiłam te wszystkie kóńie w jedną noc, aż mi się komputer przegrzał .-. Mam nadzieję, że ktoś chociaż rzuci okiem na to, bo się napracowałam :P



Imię: Lolek
Wiek: 7 lat
Płeć: Wałach
Rasa: Koń Fiordzki
Lolek jest koniem leniwym i spokojnym. Idealny do nauczania podstaw. Uwielbia wyjadać innym koniom siano. Zawsze schyli się, aby zjeść chociaż trochę trawy.
Pomaga dziadkowi Shiro orać pole. Białowłosa miała na nim swoje pierwsze lekcje.
Zanim Elżbieta go kupiła, pracował na farmie w zaprzęgu. Pomagał swojemu właścicielowi rozwozić warzywa na targ.
Teraz oprócz jazd dla początkujących i dzieci prowadzi hippoterapię.




Imię: Kara
Wiek: 10 lat
Płeć: Klacz
Rasa: Koń Wielkopolski
Mówią, że ten koń wybladł. Dlaczego? Otóż w papierach jest wpisane, że Kara ma maść... samo imię odpowiada na pytanie. Jednak w ciągu 2 lat kara "opaliła" się, a jej maść stała się skarogniada.
Kara skakała i skacze nadal. Wygrała już nie raz w zawodach. Eliza stwierdziła, że na tym koniu musi jeździć ktoś zaawansowany, ponieważ nie nadaje się dla początkujących, a sama Kara jest wymagającym koniem pełnym energii.



Imię: Piorun
Wiek: 13 lat
Płeć: Ogier
Rasa: Koń Pełnej Krwi Angielskiej
Nikt nie powie, że babcia Shiro jest chciwa. Zupełnie inna historia jest z Piorunem...
Kocham, gdy ludzie zwracają mi uwagę i mówią, żeby się nie przemęczać! - Elżbieta
Wiecie, ile lat ma pani Dąbrowska? Ah, dopiero 48. Ta kobieta raczej nigdy nie stwierdzi, że jest za stara na cokolwiek. I tak, kiedy miała 38 lat, kupiła Pioruna. Świetnego wyścigowca z hodowli, którego trenowała ona oraz córka jej dobrej przyjaciółki. Dominika, bo tak się nazywała, jeździła z nim na wyścigi kilka lat i nadal jeździ.
Mimo tego, że Eliza dużo za niego zapłaciła, opłacało się. Piorun jest nazywany koniem ideałem. Nie boi się skakać, dobrze się na nim jeździ, sprawnie pokonuje wszystkie przeszkody i świetnie wykonuje zadania.



Imię: Kasztanka
Wiek: 12 lat
Płeć: Klacz
Rasa: Koń Małopolski
Kasztanka to drugi najspokojniejszy koń w stajni. Przeznaczony dla początkujących jeźdźców. Dobrze dogaduje się z ludźmi i końmi. Nie lubi za długo galopować. Razem z Karą i Siwą są najlepszymi przyjaciółkami.



Imię: Siwa
Wiek: 16 lat
Płeć: Klacz
Rasa: mieszanka Araba i Konia Wielkopolskiego
Stara klacz bita wcześniej. Elżbieta uratowała ją z rzeźni koni. Było widać, że ktoś ujeżdżał, ale traktowano ją koszmarnie. Babcia Shiro wysłała ją do specjalnej opieki, gdzie będzie oswajana z ludźmi, końmi i zacznie znów chodzić pod siodłem.
Siwa niestety często miewa humory, dlatego nawet zaawansowani jeźdźcy nie chcą na niej jeździć.



Imię: Nutka
Wiek: 15 lat
Płeć: Klacz
Rasa: Kuc Islandzki
Nutka jest uwielbianym przez wszystkie dzieci koniem. Jest żywiołowa, przyjacielska i lubi być głaskana. Zawsze w zimę tarza się w śniegu, co sprawia najmłodszym dużo śmiechu. Kuc wyprzedza inne konie, więc, jeśli jeździec umie pokierować, Nutka idzie na prowadzącego. Jak Lolek pomaga dziadkowi Shiro przy pracy na polu.



Imię: Madame Red
Wiek: 13,5 lat
Płeć: Klacz
Rasa: Koń Czystej Krwi Arabskiej
Chociaż imię Madame Red może brzmi dziwnie, to bardzo pasuje do tego konia. A zawdzięcza to swoją unikalną błyszczącą, czerwonawą maścią.
Madame ma również dumny charakter. Woli przebywać sama, a podczas jazdy musi chodzić ostatnia, ponieważ kopie inne konie. Nie skacze. Jest koniem na zawody w ujeżdżaniu. Wybredna, lubi jeść tylko świeżą trawę. Bardzo ładnie prezentuje się w kłusie.



Imię: Roksana
Wiek: 4 lata
Płeć: Klacz
Rasa: Koń Andaluzyjski
Roksana jest naprawdę pięknym koniem o rzadkiej maści. Kupiona została niedawno przez Dominikę, i zakwaterowała ją u Elizy. Ma być koniem na pokazy, ale za zgodą Dominiki uczy też galopu.
Młoda klacz jest bardzo ciekawska. Boi się wody.



Imię: Orion
Wiek: 12 lat
Płeć: Ogier
Rasa: Hunter Irlandzki
Wulkan energii, koń westernowy, kiedyś brał udział w polowaniach. Największy z koni w stajni. Nadaję się tylko dla zaawansowanych jeźdźców. Widać, że Orionowi bardzo podoba się jego praca. Jest zwinnym ogierem. Przyjaźni się z dziadkiem Shiro.



Imię: Legenda
Wiek: 8 lat
Płeć: Klacz
Rasa: Koń Pełnej Krwi Angielskiej
Dawny koń wyścigowy. Po kontuzji nogi nie może się już ścigać. Jednak na szczęście uraz nie był poważny i jeździ pod siodłem.
Dziewczyna Pioruna. Miała z nim dziecko, które sprzedano do stadniny koni angielskich.



Imię: Pierro
Wiek: 20 lat
Płeć: Wałach
Rasa: Konik Polski
Pierro to najstarszy koń w stadninie, lecz dobrze się trzyma i nie potrzebuje emerytury. Inteligenty i spokojny koń. Nie płoszy się. Kocha jeść kostki cukru. On i Brigada to najlepsi przyjaciele. Co roku chodzi na wypas.



Imię: Brigada
Wiek: 10 lat
Płeć: Klacz
Rasa: Quater Horse
Jako starszy źrebak trafiła do Elżbiety. Shiro bardzo się z nią zaprzyjaźniła. Teraz jest jej prywatnym koniem. Została nazwana przez białowłosą na cześć zwycięstwa. Dziewczyna powiedziała, że imię Brigada właśnie z tym jej się kojarzy.
Klacz przyjaźni się jedynie z Pierro. Do innych koni jest nastawiona neutralnie. Wykazuję się wytrzymałością, inteligencją i chęcią do pracy. Uwielbia jabłka. Shiro i ona są naprawdę do siebie przywiązane, bo przecież znają się od dziecka.
Akechi często jeździ z nią w teren.










Info :D

Taka krótka informacja ;D
1. Wkrótce pojawi się opis wyglądu, charakteru moich postaci (na stronie)^^ A, jeszcze koniki, ale to w poście.
2. Nie wiem, co się stało, że notka z Liebsten Award. Jest taka.... biała xD Coś się zepsuło i za cholerę tego nie mogę naprawić. 
3. Krótkie przeprosiny za niepoinformowanie o wyjeździe na obóz. Byłam tak uradowana wakacjami, że kompletnie zapomniałam napisać. 
4. Może nie powinnam, jednak jakoś tak mam, że za wiele rzeczy przepraszam; sorry za małe wstawki miłosne, dziewczyny. Bo ja taka męska i jakoś mi to nie idzie ;d
5. W przyszłych rozdziałach, zobaczę, chyba powstawiam jakieś zdj. Czy to jak wyglądało miejsce, czy to wygląd kogoś, i inne takie-takie.
To tyle, a ja czekam na motywujące komentarze pod rozdziałkiem >:D
STOP WYMUSZANIA KOMENTARZY!

wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 9. - Pewien zajazd.

Grzmot rozbijających się o siebie kamieni nie dawał skupić się na walcę. Casterwill'ka nadal leżała nieprzytomna w ramionach Loka. Den i Zhalia starali się unikać wylatujących z dłoni czerwonowłosej neonowych, fioletowych ostrzy. Szokowana Shiro siedziała na ziemi. Zauważyła, że Henrieta nie zwraca na nią uwagi, tylko próbuje zranić pozostałych. Lambert ledwo co uniknął pocisku. Spiralowcy blokowali drogę odwrotną dopóki Henrieta nie dała znaku.
-Eh, wystarczy. Ta zabawa robi się nudna.- Powiedziała z cicho i spokojnie, jakby w ogóle nie przejmowała się przeciwnikami czy zniszczoną komnatą.- Możecie już iść.
Lambert zacisnął pięści. Ta kobieta nie miała nawet odrobiny skruchy. Była perfidna i arogancka.
Bardzo martwił się o Sophie, więc, chociaż nie ufał czerwonowłosej, postanowił uciekać. Reszta drużyny pobiegła za nim, a Hanrieta stała spokojnie.
Wrócili tym samym korytarzem. Gdy wyszli Lok natychmiast położył swoją dziewczynę na ziemi i zbadał jej stan. Potem, zdeterminowany, zadzwonił na pogotowie. Poinformował gdzie są i wcisnął jakieś kłamstwo podając przyczynę omdlenia. Każda minuta zdawała się trwać wiecznie. Najgorsze było to, że wszyscy musieli iść z powrotem 2 kilometry do drogi, aby karetka i taksówka mogły dojechać. Biedny Lok ledwo co dobiegł. Karetka dojechała, a w tym czasie Zhalia zdążyła zadzwonić po taksówkę.
Shiro pierwszy raz przeżyła coś takiego. Musiała być mocno roztrzęsiona, widząc co się stało. Próbowała opanować dygoczące nogi. Podczas jazdy autem starała się pozbierać wszystko do kupy. Dlaczego Henrieta miała ją gdzieś? Dlaczego tak się zachowała? Niby chciała coś im zrobić, ale szybko odpuściła... I te dziwne uczucie. Jak w Pico da Neblina. A, jeszcze na pewno gdzieś już widziała czerwonowłosą. Zrobiło jej się słabo. Tego brakowało, żeby jeszcze ona zemdlała. Odchyliła głowę do tyłu. Słyszała rozmowę Zhali i Metza, którego o wszystkim informowała. Lok jechał z Sophie. Było jeszcze 20 kilometrów do przejechania. Zamknęła oczy. Oby to wszystko szybko minęło.
Dotarli do szpitala.
-Lok, wszystko będzie dobrze.-Zapewniał go Den.- Lekarz przecież powiedział, że Sophie nie ma żadnych poważniejszych obrażeń, a jej stan jest stabilny.
-Mimo wszystko i tak się boję. To moja dziewczyna, więc chyba rozumiesz...
Phils uśmiechnął się do niego (hmmm, czyżby pairing gejowski??? xD). Byli dobrymi przyjaciółmi. Tak, doskonale go rozumiał, mimo że nigdy nie miał dziewczyny (albo chłopaka ;p Dobra, koniec!).
Na korytarz wyszedł doktor.
-Pani Sophie obudziła się. Proponuję, aby została jeszcze 2 dni w szpitalu.
-Mogę ją zobaczyć?!- Krzyknął zdeterminowany Lambert.
-Dobrze, ale tylko na chwilę.
Blondyn wszedł do sali przepełnionej przyprawiającym o mdłości zapachem. Prędko podbiegł do szpitalnego łóżka i uścisnął rękę Casterwill'ki. Na jej twarzy pojawił się wyraz szczęścia. Kruczowłosy lekarz w okularach wyszedł z sali, dając dużo prywatności.
-Cieszę się, że przyszedłeś. Tak w ogóle, to gdzie jesteśmy?
-W szpitalu. Nie martw się, Zhalia powiadomiła już Metza o wszystkim. Niestety będziesz musiała tu zostać jeszcze 2 dni. Znajdziemy sobie jakiś hotelik, czy coś.- Zapewnił ją ciepło.
Wrócił doktor. Lok musiał już iść. Pożegnał się z Sophie i wyszedł razem z mężczyzną z pomieszczenia. Dał mu swój numer, żeby mógł zadzwonić w razie potrzeby. Lambert poprosił Moonkę o znalezienie jakiegokolwiek noclegu w okolicy.
Po jakimś czasie Shiro odezwała się niepewnie:
-M-moja babcia mieszka w pobliskim mieście.- Wszyscy spojrzeli na nią oskarżająco.- Przepraszam, że wam nie powiedziałam. Po prostu jestem zszokowana. To będzie jakieś... Zhalio, mogę telefon?
Białowłosa wzięła urządzenie i szybciutko wyznaczyła trasę.
-O, proszę. Tylko 30 kilometrów do Ryk i tam się zorientuję, gdzie jechać.
Drużyna zgodziła się. Pożegnali się z Sophie i ponownie wsiedli do taksówki. Lok przyżekł swojej dziewczynie, że te dwa dni miną szybko i  nie musi się przejmować.

~~~

Dochodziła siedemnasta. Shiro Akechi przeciągnęła się sennie. Jeszcze tylko 10 minut i będą na miejscu.
-Nie powinnaś zadzwonić do swojej babci?- Zapytał się Den.- Myślisz, że przyjmie sobie tak nas "hop-siup"?
-To niespodzianka...
Zachód słońca był naprawdę piękny. Dookoła falowały kłosy zbóż, a przez otwarte okno czuło się świeże powietrze. Czerwonooka kazała skręcić w piaskową drogę.

Po paru minutach zatrzymali się przy zajadzie, stanowiącym również małe gospodarstwo hodowlane. Na pastwisku pasło się kilkanaście koni. Za pastwiskiem widniało wzgórze. Koło placu była zagroda z kozami, później sad. Przy wjeździe stał duży dom. Obok niego stajnia, trochę dalej chodziły kury.
Taksówka wjechał na parking, choć niezbyt go przypominał. To było kilka miejsc nie porośniętych trawą, będących koło dróżki polnej.
Psy zaczęły szczekać, a z domu wyszła staruszka z posiwiałymi włosami. Shiro natychmiastowo wyleciała z samochodu. Babcia, nawet zaskoczona, poznała ją i rozłożyła ręce w geście przywitania. Dwa owczarki niemieckie zaczęły skakać na nią uradowane, ale za chwilę pobiegły w stronę wysiadających z auta Loka, Zhalii i Dena.
-To twoi przyjaciele?- Zapytała białowłosej.
-Mhm, mogłabyś ugościć ich na dwa dni?- Spytała, choć i tak znała odpowiedź.- Muszą gdzieś przenocować trzy noce. Potem wracamy do Wenecji. Więc jak?
-Wiesz chyba, że zawsze mam miejsce na gości.- Uśmiechnęła się.
Shiro wróciła do reszty i pokazała Denowi język.
-Ugości nas.- Dziewczyna zauważyła zachwycone miny chłopaków. Zhalia również rozglądała się, lecz nie z taką uciechą.- Fajnie tu, prawda? Nawet jakieś ubrania na zmianę się znajdą.
-Shiro, a jak tam z angielskim twojej babci? My raczej po polsku nie mówimy.- Oznajmił Phils.
-Ah, tak! Moja babcia też przyjeżdżała do nas do Japonii czy Włoch. I najlepiej było dla niej uczyć się angielskiego.
Gdy nastolatka skończyła mówić, jej babcia zaczęła:
-Miło mi was poznać. Nazywam się Elżbieta, ale możecie mówić mi Eliza. Śmiało, wejdźcie do środka i rozgośćcie się. Shiro- Zwróciła się do wnuczki.- oprowadź gości, a ja zrobię coś na kolację...

Dom był stary i drewniany, jednak wyglądał na wytrzymałego. Wchodziło się na przedpokój, potem osłonięty zasłoną drzwiową.
Salon był przytulny. Rozkładana kanapa, duży prostokątny stół, kominek i telewizor. Koło kominka stał regał z książkami i jakimiś papierami. Od salonu wchodziło się albo do kuchni albo na korytarz.
Kuchnia posiadała starą kuchenkę. Przy małym okrągłym stole, przy którym najczęściej czytano gazety, można było wyjrzeć przez okno na podwórze i pole. Na lodówce widniały dziecięce rysunki.
Dalej był pokój Elizy i wakacyjny pokoik Shiro. W pokoju dziewczyny stało ręcznie rzeźbiony fortepian i też gitara, flet, skrzypce, tuba, trąbka, a nawet dudy. Z tymi wszystkimi instrumentami zmieściło się łóżko i biurko.
Od korytarza można było wejść do łazienki albo siedmiu pokoi gościnnych. Trzy dwuosobowe, dwa trzyosobowe i dwa jednoosobowe
Gdy Shiro oprowadziła drużynę po domu, wszyscy poszli na kolację. Elżbieta porozmawiała trochę ze swoimi gośćmi na temat "jej małego gospodarstwa".
-Więc mówi pani, że to jest również stadnina?- Kontynuował rozmowę zaciekawiony Den.
-Tak. W wakacje przyjeżdżają do nas dzieci na kolonie, ale prowadzę też kilka jazd tygodniowo. -Po krótszej przerwie odparła.- Mój mąż również pracuje. Jednak on zbiera siano dla koni lub karmi kozy, kury. I nie, nie jesteśmy na to za starzy. Naprawdę jakoś jeszcze się tym nie zmęczyliśmy.- Wykrzyknęła optymistycznie.
W tym momencie wtrąciła się Shiro:
-Babciu, skończyłam.
-Dobrze. Mogłabyś wpuścić konie do stajni?
-Jasne.
-Możemy zobaczyć?- Zapytali jednocześnie Lok i Den.
-Oczywiście, ale uważajcie.- Powiedziała Elżbieta.- A ty, Zhalio, chcesz zobaczyć?
-Nie, raczej pójdę do pokoju.- Wstała i odeszła od stołu.

Shiro, Den i Lok wyszli na dwór. Białowłosa poprosiła o pomoc w otwieraniu boksów. Potem, za zleceniem Akechi, chłopaki stanęli za drewnianym płotem. Dziewczyna drewnianą belką zablokowała drogę na wzgórze i drogę wjazdową, a belkę zagradzającą pastwisko odsunęła. Wszystkie konie, jak na rozkaz, pobiegły galopem do swoich boksów.
-Teraz pomóżcie mi zamknąć boksy!- Krzyknęła.
Razem udało im się bardzo szybko wykonać pracę i Lolek, Kara, Piorun, Kasztanka,
Siwa, Nutka, Madame Red, Roksana, Orion, Legenda, Pierro, Brigada byli u siebie.
-Podobało się?- Spytała Shiro.
-Super!- Odparli jednogłośnie.
Czerwonooka zauważyła starszego mężczyznę, wiozącego taczkę z świeżą trawą. Pomachała mu krzyknęła do niego:

-To moi przyjaciele! Przyjechali na dwa dni!

Starszy pan odkrzyknął do nich:
-Miłych krótkich wakacji!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jupi! Kolonie musiały się wciąć i tak mamy "miłe krótkie wakacje" drużyny Huntik (Sophie zamiast tego dostała wpi*rdol xD). No i jeszcze zmieniłam wygląd ^.^ Mam nadzieje, że się podoba. Rozdział napisałam szybciutko, ku mojemu zdziwieniu. Widać największą wenę mam w nocy :)
Poza tym patrzcie, mamy trochę wstawki LxS ;) Uciecha? A Zhalia taka zamknięta w sobie... No nic, w następnym rozdziale będą jej przemyślenia, a nasi bohaterowie sobie odpoczną :D
Oh, właśnie! Dodam takie pytanko.... Coś Was drażni? Chodzi o to, że wiem; robię błędy w dialogach i interpunkcjach. Może kogoś po prostu to drażni, więc pytam się... Mam nadzieje, że mimo to nie jest tak źle ;p

PS. Chcecie, żebym w najbliższym czasie dodała wygląd koni, dziadka i babci Shiro???

Papatki!




niedziela, 13 lipca 2014

Gdzie to mnie wcięło? + Liebsten Award

No cóż, byłam sobie 2 tygodnie na obozie pracy jeździeckim ^.^ Nie miałam tam czasu na wchodzenie na bloga. Godzinę  temu wróciłam. Rozdzialik spróbuję napisać jak najszybciej, ale na razie jestem zmęczona i wenę jeszcze wyczaruję ;)

Dziękuje też Jo za dominacje. Nie ma co gadać! Odpowiedzieć na pytania z Liebsten Award mogę odpowiedzieć :D
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pytania od Jo:
1. co cię najbardziej drażni cię w ludziach?
Jest bardzo sporo rzeczy. Praktycznie masa. Powymieniam sobie trochę; pycha, ocenianie po wyglądzie, używanie agresji, złe traktowanie zwierząt, zniżanie się do poziomu niczego pijąc, paląc, ćpiąc, kradnąc itp., chamskość, zasada, że "wszystko ma być za coś", np. nie dostane ciastka, jeśli czegoś nie dam w zamian, u mężczyzn ogromna zazdrość i.... i takie coś (nie pamiętam jak to się nazywało), że facet jest ważniejszy od kobiety.
2. Jak wyobrażasz sobie partnera idealnego/partnerkę idealną?
... Bardzo, bardzo Ci dziękuję za to pytanie, Jo >o< Żesz to o młośći muszimy gadać, bldnfjfd xd No ale trudno, spróbuję. Hmm... Raczej na wygląd niezbyt patrze, za to na charakter - jak najbardziej. A więc: wrażliwy, ale i odważny xD, romantyczny (bez przesady), wspomniałam już też o zazdrości i "tym czymś" w powyższej odpowiedzi, miły, będzie tolerował moich przyjaciół i rodzina (lub chociaż próbował), higieniczny xd, lubi zwierzęta. Jeszcze coś na pewno, ale teraz sobie nie przypominam.
3. Jeśli piszesz, gdzie znajdujesz motywację?
Krótka piłka: w komentarzach...
...ale hejty nie działają odwrotnie :P
4. 
Lubisz oglądać seriale? Najlepszy, jaki obejrzałaś, to...?
To jest anime. ANIME :D xD Ja, tru otaku, seriali nie oglądam... nie no, żartuję. Chyba nie obejrzałam całego serialu kiedykolwiek. Ale jeśli tu mówić, to mam pustkę w głowie, jednak może wygrywa Power Rangers Mistyczna Moc (taa, moja bajka z dzieciństwa... dzieciństwo jest nadal :D). Mogę jeszcze powiedzieć, że najlepsza "chińska bajka" jaką obejrzałam... to się biją FMA B i Clannad. 
5. Uważasz, że w swoim życiu popełniłeś/popełniłaś jakiś naprawdę ogromny błąd, który teraz cię gnębi i prześladuje? Gdybyś mogła zmienić tamtą decyzję, co byś uczyniła?
Maryjo Panno! Na pewno! Szukaj go tylko teraz!
6. 
Co sprawia ci największą trudność, a co naprawdę kochasz robić?
Jedzenie. Tyję, a jeść kocham ;p
7. 
Czym kierować się dzisiaj? Sercem czy rozumem?
Zdecydowanie rozumem.
8.
 Ponadczasowy artysta to twoim zdaniem...? Uzasadnij :)
O cho... Widać, że Jo chce wiedzieć. *zastanawia się*.... Według mnie Mika Kobayashi. Tworzy piękne soundtracki do anime. Szczególnie widać to w Guilty Crown i Shingeki no Kojin. Ma świetny głos i potrafi bardzo dobrze zmieniać ton.
9. 
Lubisz swoje miasto? Coś cię denerwuje?
Lubię. Żule z nad stawu i ten płatny parking w centrum. Ale chyba go usunęli... pewnie dlatego, że wyjechałam .-. Zaraz znowu zrobią xD
10. 
Łatwo się wzruszasz? Kiedy ostatnio płakałeś/płakałaś?
3 godziny temu płakałam ;) Jak wyjeżdżałam z kolonii. Ostatnio jakoś częściej płacze przy smutnych filmach.  11. Najgorsza rzecz, która może spotkać człowieka...
Boże, nie wiem... Równo stoi wiele rzeczy. To zależy.

Dominowani:
1. http://huntikstories.blogspot.com/
2. http://lindorm.blog.interia.pl/
Tylko dwie osóbki :P

Moje pytania:
1. Jakie jest Twoje marzenie życiowe?
2. Ulubiony film?
3. Ulubiona potrawa?
4. Samotnik czy raczej dusza towarzystwa? Uzasadnij?
5. Na czym polega twoja zazdrość? Jeśli w ogóle ją masz.
6. Kot czy pies?
7. Czy kiedykolwiek uprawiałeś/uprawiałaś jakiś sport? A jak już, to dlaczego?
8. (Nominowałam tylko blogi o Huntiku) Dlaczego akurat taka tematyka bloga? Co cię do tego skłoniło?
9. Masz jakiś styl ubierania się, czy po prostu kupujesz ciuchy, które Ci się podobają?

10. Uważasz, że Twój blog jest dobry? Może masz wrażenie, że powinnaś/powinieneś  go dopracować?

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 8. - W bazie wroga.

  Białowłosa po usłyszeniu dzwonka z niesamowitą prędkością dobiegła do furtki i wsiadła do samochodu, w którym czekała drużyna oraz jeden z członków Fundacji. Zielonooki kierowca miał ich zawieść na lotnisko w Marco Polo.
Zhalia czuła się nie swojo po wczorajszych zdarzeniach, ale musiała skupić się na misji. Kilka razy spojrzała się na siedząco cicho Shiro. Jej niewinna twarz patrzyła się w przestrzeń przed sobą. Może wyglądała na spokojną, jednak było widać lekki zarys uśmiechu. Na pewno w głębi duszy była bardzo podekscytowana. 
Po jakiejś półgodzinie, które zleciała szybko, łowcy dotarli na lotnisko. Padał chłodny deszczyk.
-Shiro, mówiłem żebyś włożyła coś na siebie.- powiedział zrezygnowany Lok.
-Ale mi wcale nie będzie zimno, zobaczysz!
Lambert tylko wydobył z siebie ciche "heh" nie chcąc być niemiłym.
Wszystko poszło gładko i kilka godzin później drużyna dolatywała do Polski. Wylądowali na lotnisku w miejscowości Mokre. Jedynie Shiro znała język polski. Miała tu babcię, nie zamierzała jednak do nie jechać, ponieważ była strasznie przejęta misją. Oczywiście w pozytywny sposób.
Sophie poprosiła ją o rolę tłumacza. Zgodziła się bez zastanowienia.
  Opuścili teren lotniska i skierowali się na stacje kolejową, która znajdowała się niedaleko. Siedzieli w pociągu rozmawiając o wojnie z Obłudnikiem. Akechi w połowie wiedziała o co chodzi, lecz nie zamierzała słuchać dyskusji.
Godzinę potem dojechali na miejsce. Teraz tylko przejść pieszo dwa kilometry i Holotom namierzy wejście. Jak powiedział Metz, baza Spirali znajdowała się pod ziemią. Gdy urządzenie odnalazło wejście, łowcy weszli do środka przez wielkie, stalowe drzwi. Spirala postanowiła, że wejście będzie leżało w małej, opuszczonej chatce.
Drużyna była przygotowana na atak ze strony wroga. Martwili się jednak o Shiro... wszyscy oprócz Zhali, która szła z przekonaniem, że sobie poradzi nie używając zaklęć. Szli krętym, betonowym korytarzem. Na ścianach paliły się pochodnie.
-Coś tu za cicho.- stwierdziła szeptem Sophie. Wszyscy się z nią zgodzili.- Metz mówił coś o dokumentach. Gdzieś tu musi być gabinet.
Grupa szła w głąb korytarza. Nagle coś usłyszeli. Łowcy przygotowali się do walki. Wróg w każdej chwili mógł wybiec zza rogu. Zobaczyli trzech fanatyków pędzących w ich stronę. Poradzą sobie bez problemów.
-Strix!
-Arlekin! Grabieżca!
-Miotacz Psyhopen!
Drużyna natychmiast odpowiedziała atakiem. Lok wezwał Rajdżina Gromowładnego, a Sophie Fejonę. Den i Zhalia odpowiadali na zaklęcia fanatyków.
Shiro postanowiła działać. Szybko podbiegła do jednego z Strix i omijając jego atak żądłem kopnęła go posyłając na ścianę. Tytan o mało co nie został odesłany do amuletu. Kopnięcie Shiro nie wystarczyło. Spróbowała walczyć z członkiem Spirali. Widać było, że ćwiczyła sztuki walki. Podcięła nogę przeciwnika i kopnęła go z boku w twarz. Zemdlał. Kiedy skończyła z nim, zabrała się za Strix ponownie, tym razem z zamiarem pokonania go.
Teraz spróbowała bić się pięściami. Ledwo uniknęła ukucia żądłem drugiego z wielkich owadów. Den, widząc że rówieśniczka może sobie nie poradzić, przyzwał Vigilante i kazał mu pomóc. Akechi w końcu załatwiła jednego z nich, Vigilante drugiego, a białowłosa przygniotła kolejnego nogą. Tytan przebił go mieczem.
Fejona i Rajdżin pokonali trzech pozostałych tytanów z pomocą Loka. Moonka i Sophie zajęły się pozostałymi Spiralowcami, którzy stchórzyli biorąc ze sobą omdlałego towarzysza. Łowcy pobiegli za nimi.
-Musimy zobaczyć gdzie znajduje się jakieś podziemne pomieszczenie!- krzyknął do pozostałych Lambert.
Biegli i biegli, w końcu dotarli na miejsce. Na końcu tunelu były ogromne barokowe drzwi. Niepewnie przeszli przez nie...
To było coś w rodzaju komnaty, choć bardzo ponurej i szarej. wydrążone w kamieniu pomieszczenie posiadało jedynie wielki, czerwony tron. Kilku fanatyków było przygotowanych do walki. Na tronie siedziała kobieta. Jej oczy, puste oczy, patrzyły się przed siebie. Lok zaczął pewnie występując na przód.
-Kim jesteś?
Czerwonowłosa nie odpowiedziała. Lambert czekał gapiąc się groźnie. W końcu poruszyła się i z uśmiechem przemówiła.
-No po co, do cholery, tu przychodziliście? Nie musicie się o mnie martwić.
-Martwić?! Nie zgrywaj sobie!-krzyknęła oburzona Sophie.- Pracujesz ze Spiralą, prawda? No powiedz, kiedy zboczyłaś na taką żałosną drogę!
-Łał, jaka niemiła pannica. Damie nie przystoi takie zachowanie.
Kobieta wstała z tronu i powoli podeszła do drużyny. Łowcy przygotowali się na atak. Jednak...
-Uciekajcie!
Z ziemi wybłysnęło czerwone światło powodując późniejszy wybuch. Wszyscy z drużyny polecieli na boki. Lok ujrzał leżącą na ziemi Sophie. Natychmiast do niej pobiegł.
-Sophie! Rusz się! słyszysz?!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, wiem, rozdział miał być w sobotę, ale nie będę dawać beznadziejnego zakończenia, w którym co chwilę są powtórzenia, więc usunęłam końcówkę i dopiero, gdy trafiła mnie wena, coś napisałam. Przepraszam najmocniej.

środa, 4 czerwca 2014

Bezsensowny post (bezsensowny odpoczynek?)

No cześć.
Rozdział będzie najpóźniej w sobotę. Nie wiem po co piszę ten post... chyba poprotu muszę odpocząć od kilkugodzinnego (4-23 .-.)przepisywania  zeszytu od ruska ;_;

poniedziałek, 2 czerwca 2014

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 7. - Bezsenność

   Shiro obudziła się i przetarła oczy. Po rozejrzeniu się dookoła po pokoju, poszła zaspana na dół. W salonie spojrzała na zegar. Zmarszczyła mocno brwi. Jak ona teraz zaśnie? Dochodziła dwudziesta trzecia, na pewno już nie pójdzie spać. Weszła do łazienki z postanowieniem, że weźmie kąpiel.
    Dom białowłosej miał łazienkę, kuchnie połączoną z jadalnią, duży salon, sypialnie i równocześnie pokój dziewczyny oraz piwnicę. Większość pomieszczeń była malowana w ciepłych kolorach.
Salon, największe pomieszczenie w domu, był pomalowany na żółto. Przy drzwiach znajdował się wieszak, a po drugiej stronie okno. Na parapecie stały kwiatki, inna roślina, już ta większa, jak Fikus, postawiona została koło wejścia do kuchni.
Z salonu do kuchni przechodziło się przez łuk. Ona również była pomalowana na ciemnożółty kolor. Uwagę przyciągał prostokątny stół przeźroczysty na podstawie. Zlew był wstawiony w blat, a koło blatu była lodówka. Nad blatem, blisko lodówki, wbudowano okno.
Na górę prowadziły kręte schody. Znajdował się tam korytarz, łazienka i sypialnia. Korytarz też pomalowano na żółto, podłoga miała ciemne panele, a na końcu wisiał obraz z niebieskim smokiem, który ryczy w stronę wioski.
Pokój Shiro miał jasnoróżowy kolor ścian z błękitnym paskiem u górze. Panele tam były w kolorze cuppuccino. W rogu stało łóżko z białą pościelą i poduszką. Koło łóżka było okno, co znajdowało się prawie we wszystkich pokojach oprócz piwnicy (absurdalne xD). Niedaleko drzwi, przy ścianie, po lewej stronie stało biurko z laptopem i wbudowaną szafką na przybory plastyczne. Po prawej stronie od drzwi znajdowało się czarne pianino.
Łazienka miała ściany fiołkowe, a podłogę w kolorze brzoskwiniowym. Wanna, toaleta, umywalka i pralka wystarczyły Shiro.
Z tych samych schodów, którymi wchodziło się na drugie piętro, schodziło się na dół. Tam stały cztery lodówki, te same co w sklepach spożywczych, z kukurydzą (Tak, wiem trochę dziwne "lodówki w piwnicy", ale zostawmy to tak xD)

Zhalia siedziała skulona w swoim łóżku. Nie mogła zasnąć, ciągle powstrzymywała płacz. Ufała Dantemu i wierzyła w to, co mówi, jednak i tak była strasznie zmartwiona. Młodzież dziś bardzo dobrze się bawiła. Słyszała też coś, że Shiro dołączy do drużyny na zlecenie Metza. Zbytnio się nie przejmowała, może nawet lepiej. Każdy spał, a ona wyszła z pokoju i postanowiła pójść na spacer. Zamknęła cicho drzwi, wyszła na ulicę i skierowała się w prawo. Co ją do cholery skłoniło, żeby włóczyć się o pierwszej w nocy?
Przeszła już z kilometr. Uświadomiła sobie, że ktoś ją śledzi. Od razu pomyślała, że to albo Organizacja albo Spirala. Przyśpieszyła kroku. Ten ktoś skakał po dachu. Pewnie używał Hiper Skoku. Moon'ka przyśpieszyła kroku, nieznajomy był coraz bliżej. Już miała użyć Burzy Błysków, gdy usłyszała znajomy głos.
-Siemka!
Była to Shiro. Stała w swoim jednoczęściowym kostiumie i patrzyła na Zhalię, która celowała w nią zaklęciem. Czarnowłosa natychmiast się pozbierała.
-Myślałam, że to jakiś wróg.- powiedziała tłumacząc się.- Poza tym, co robisz tak późno na ulicy?
-Do teraz cię śledziłam.
Zhalia uniosła brew. Czyli to ona skakała po tych dachach. No nic, przynajmniej się przyznała.
-A ty co robisz?- przerwała jej zamyślenie.
-Nie mogłam spać, więc postanowiłam, że wyjdę na spacer, dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że to zły pomysł. Mogłam spotkać fanatyków, czy coś.
-Ja spałam w dzień. Tak to mam, kiedy zbliża się zima.- uśmiechnęła się prawie niewidocznie.- Ale przepraszam, nie powinnam cię straszyć. Po prostu usłyszałam cię i...
-Zaraz, zaraz, jak to mnie usłyszałaś? Nic nie mówiłam?
-No, po prostu chodzę na bosaka.- popatrzyła no swoje stopy.- Wyczułam rytm kroku, był znajomy, więc od razu pomyślałam, że to może ktoś z drużyny.
Ta Shiro od początku wydawała jej się dziwna. Niby taka zabawna, a miała w sobie coś niepokojącego. "Wyczułam rytm kroku...", Zhalia nie miała na sobie żadnych butów, które mogły by wywoływać głośne odgłosy. I jeśli to ona skakała po dachu, to jak mogła wyczuć wibracje od ziemi? Nawet jak by stała na ziemi, to normalny człowiek by nic nie poczuł.
Białowłosa jest szczera - tak myślała. Nie powiedziała nic w stylu "A, zobaczyłam cię.", "Spotkałam cię przypadkowo.".
Lekki do tej pory chłodny wiatr zawiał mocniej. Długie włosy Shiro prawie zakryły jej twarz. Zhalia nie chciała iść dalej, dlatego pożegnała się i wróciła do domu. Otworzyła cicho drzwi, żeby nikogo nie obudzić, lecz ku jej nieszczęściu z kuchni wyszedł Den ze szklanką w ręku. Upił łyk i zaczął:
-Gdzie byłaś tak późno?
-Na spacerze.- odpowiedziała szybko.
Phils zmarszczył brwi, miał o to nie pytać, ale...
-Spotkałaś może Shiro?
Zamurowało ją. Odwiesiła kurtkę.
-Skąd takie pytanie?
-Zwykłe przeczucie.- skończył pić i postawił szklankę na stole.
-Tak, spotkałam ją.- próbowała nie utrzymywać kontaktu wzrokowego.- Den, nie podoba mi się ta rozmowa, więc idę do pokoju. Pa.
Chłopak nic nie powiedział, tylko poszedł odstawić szklankę do zlewu i również poszedł do swojego pokoju.

~~~
 
Następnego dnia popołudniu, Zhalia poszła na zakupy, a Lok, Sophie i Den wrócili ze szkoły, zadzwonił Metz.
-Od dwóch miesięcy naukowcy badali to, co zostało po Wielkiej Bitwie z Obłudnikiem. Jakiś tydzień temu pojawiła się energia w Pico da Neblina, teraz fanatycy zaczynają rozrabiać. Oni i ich tytani niszczą ważne miejsca historyczne. Kilka drużyn Fundacji zajęło się już przyprowadzeniem porządku, waszym zadaniem jest pojechanie do jednej z ich baz, którą znaleźliśmy przedwczoraj. Sprawdźcie, co się tam dzieje. Dobrze by też było, gdybyście poszukali jakiś dokumentów. Samolot zawiezie was tam jeszcze dziś o szesnastej. Powiadomcie o tym Shiro i Zhalię. Zaraz prześlę wam informacje na holotom.
Metz odłączył się, a za chwilę potem łowcy dostali informacje. Kobiecy głos powiedział: misja "Dowiedzieć się, co planuje obecnie Spirala.". Lokalizacja: Polska, Swaty.
-Zadzwonię do Shiro.- oznajmił Lambert.
Wykręcił do niej numer i prawie od razu odebrała.
-Halo?
-Cześć Shiro, mówi Lok. Przyjedziemy do ciebie za pół godziny, ponieważ mamy misje.
-Jupi! Tak, w końcu! Mam nadzieje, że będzie ciekawie!
-Ok.- blondyn uśmiechnął się pod nosem.- Ubierz się cieplej, bo w Polsce już nie jest tak gorąco jak tu.
-Cooo? Jedziemy do Polski?!- ucieszyła się jeszcze bardziej.- Super!
-Dobra, Shiro, spokojnie. Pogadamy potem, pamiętaj aby założyć jakiś sweter. Na razie...

Henrieta lubi ten świat. Lubi Ziemię.
-Polska to piękny kraj, prawda?

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest ładnie, jest dobrze. Fajny rozdział, nie? Takie tajemnicze zakończenie... może coś dodam? Po pierwsze: Nie, nie mieszkam w Swatach xD Po drugie: post "Małe Występy Henriety" jest częścią opowiadania. Było to wprowadzenie tej postaci i lepiej byłoby przeczytanie tego, bo można potem czegoś nie wiedzieć.
Kocham ten rozdział, mój ulubiony <3


środa, 21 maja 2014

Małe Występy Henriety

-Cholercia! To trzeba się przygotować.
Czerwonowłosa kobieta oparła się o ścianę wypuszczając z ust powietrzę. Popatrzyła na dwóch mężczyzn stojących przed nią. Uśmiechnęła się kpiarsko i zaczęła zgrabnie iść w stronę balkonu.
  Widok rozprzestrzeniał się na ogromną przestrzeń. Pola, lasy, domy, sklepy, rzeki, jeziora, wiele innych rzeczy. Ludzie śmiali się i wesoło ze sobą gawędzili. Jakiś mężczyzna rozdawał ulotki do teatru, dzieci bawiły się na podwórku, a blond włosa kobieta karmiła bezdomne koty.
  Henrieta klasnęła w ręce widząc to wszystko, choć już nie porasz pierwszy. Mężczyźni nadal czekali na jej słowa. Obojga byli ubrani w granatowe mundury wojenne. Ale nie było wojny, nawet sporu w tej krainie. Czerwonowłosa umiało wszystko dokładnie ułożyć w ten sposób, że zyskała zaufanie ludu, mogła rozkazać cokolwiek, nawet jeśli byłoby to zabicie niewinnego człowieka.
  Sama była młodą, wysoką kobietą. Miała krwistoczerwone, falowane włosy, sięgające jej aż do pasa. Oczy miały natomiast kolor ciemnoczerwony. Henrieta lubiła nosić czerwone sukienki do kolan. Uwielbiała wszystko, co czerwone. Jej świetną figurą zachwycało się wiele mężczyzn, i choć kochała flirtować, nigdy nie była w stałym związku. Charakter miała tajemniczy, uwodzicielski, postrzegana była jako bardzo miła i opiekuńcza osoba.
  Weszła z powrotem do wnętrza swojego pałacu i w końcu zaczęła rozmawiać ponownie z niecierpliwiącymi się wojskowymi.
-A więc, mówicie mi coś, co w ogóle nie porusza moich emocji.- usiadła powoli na czerwonym fotelu przy biurku.- Dobrze, że jest przez was tak pilnie obserwowana, gratulacje. Ale- podniosła ton marszcząc brwi.- dlaczego mnie przed tym ostrzegacie? Absolutnie nie musicie się martwić, kochani! Gdy już przyjdzie czas, wydam wam rozkazu to będzie łatwe. Ja coś zrobię, a wy będziecie tylko moją małą pomocą. No, oczywiście, jeśli dobrze was wyszkoliłam...

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 6. (?)- Nowa Drużyna

Oczy wszystkich prócz Shiro rozszerzyły się. Najbardziej zaskoczony był Den, ze względu na to, że niespodziewanym gościem okazał się jego brat. Harrison podszedł do brata i przytulił go mocno.
-Dawno cię nie widziałem, braciszku. (na początku wyszło mi braciuszo, potem bacuiszko, a potem braciuszku xD)
Den uśmiechnął się szeroko.
-Gdzieś ty się podziewał? Od zakończenia wojny ze Spiralą widziałem cię tylko dwa razy. Będziesz...
W tym momencie odezwała się Shiro, która patrzyła się to na Dena, to na jego brata.
-Nie jesteście do siebie podobni.
-Co?-spytał zaskoczony złotooki. (Taa, według mnie, Den ma złote oczy)
-Mówię, że nie jesteście do siebie zbytnio podobni. Noo...
Białowłosa podeszła do równie zaskoczonego Harrisona. Przyjrzała mu się dokładnie. Potem wróciła do Dena. Przyłożyła palec do swoich ust i zaczęła prawdopodobnie (Kto wie, co się w jej głowie dzieje xD) myśleć. Porównała różnicę między nimi, podniosła ręce do góry i zaczęła biegać w kółko krzycząc.
-Deeen! To kłamca jest!!! Uciekajcie wszyscy, a ja go zatrzymam i przekażę policji! Szybko!
-Shiro! Przestań natychmiast!- wtrącił się Lok.
-Ech, no dobra. A tak w ogóle to jestem Shiro Ake-chi!- Zrobiła salto przedstawiając się.
-Harrison.
Atmosfera trochę rozluźniła się. Brat Dena zaczął tłumaczyć, że Metz chciał, aby opowiedział mu o tym, jak było być członkiem Spirali.
-...naprawdę chciałem dołączyć do was, ale Metz się nie zgodził. Powiedział, że jeśli chcę pracować nadal jako łowca, to tylko w drużynie Montehue. Więc zgodziłem się.
-Na długo tutaj zostaniesz?-spytała Sophie.
-Nie, jutro rano wyjeżdżam. Poza tym muszę już jechać. Montehue i Tersly czekają na mnie w hotelu. Nara.
Harrison wyszedł z sali. Den był zawiedziony, że tak krótko widział brata, ale widać było, że nie jest smutny i podoba mu się w swojej drużynie.
Pół godziny później łowcy siedzieli już w samochodzie. Mieli odwieźć Shiro do domu i czekać na telefon od Metza.

~~~
Oczami Shiro
I co by tu teraz robić? Popracować sobie w ogrodzie? A nie, to już robiłam przedwczoraj. Może zjem sobie kukurydzę. Ciekawe, czy tu jakaś rośnie. Mogłabym pójść i sprawdzić, ale raczej poczekam, aż moje zapasy się zmniejszą.
Z północy powiał zimny wiatr i od razu zrobiło się chłodniej. Już niedługo będzie zima. Czas szybko leci, nie wiadomo, kiedy będę robiła się śpiąca popołudniu. Choć tu zima jest o wiele cieplejsza niż w Polsce, nie sądzę, abym nie była zmęczona. 
Usiadłam na kanapie i rozmyślałam o ostatnich zdarzeniach. Położyłam się, aż nagle zadzwoniła komórka. Odebrałam ją szybko.      
-Shiro, jest sprawa.-usłyszałam głos Loka.           
-Mów.
-Metz powiedział, że jeśli chcesz być łowcą, musisz dołączyć do jakiejś drużyny. Zgodziliśmy się cię przyjąć, ale łatwiej by było, gdybyś u nas zamieszkała.
-Raczej nie. Muszę zajmować się moim ogródkiem, kukurydza, koty...
-Zaraz, jakie koty?
-No te, które dokarmiam.
-Aha, nieważne. Jak będzie dzwonił Metz lub Guggenheim, to zadzwonię do ciebie. Na razie.
-Pa
Dobrze, pójdę spać. Zegar wskazywał czternastą. Cholerna jesień...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czekaliście trochę na rozdział, który jest bardzo krótki. Sorry, nie mam weny i nie sądzę, aby tego rozdziału z dostępnymi wątkami dało się zrobić długiego. Nawet napisałam przy nim znak zapytania .-.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 5. - Niepokój

Jasne światła raziły mnie w oczy. Ledwo co widziałam nachylających się nade mną  lekarzy. Miałam mieć pobieraną krew. Potem następujące badania: prześwietlenie klatki piersiowej, USG serca, a na koniec badanie słuchu i wzroku. Nawet mi się podobało. Posiadałam satysfakcje z tego, że robię to dla Fundacji Huntik. No i jeszcze dziś miałam zacząć szkolenie, poza tym cieszyłam się, bo przed wyjazdem zmieniłam ubranie na normalne i nie przeszkadzało mi to w badaniu. Jednak na wszelki wypadek spakowałam swój jednoczęściowy strój.
Kochałam go, czułam się w nim wygodnie, nie przeszkadzały mi gapiące się osoby. Był i rozciągliwy, a do tego zrobiony z cienkiego materiału, przez co w lato nie czułam upału. Lecz nie dawał się łatwo porwać. W chłodniejsze dni zakładałam na niego swoją ciemnoczerwoną pelerynę, która fajnie powiewała na wietrze. Ale mogłam założyć ją również w upał i nie było mi gorąco.  Heh, można było powiedzieć, że naprawdę jestem Super Kolesiem Niosącym Pokój. Właśnie! Muszę wam powiedzieć o tym trochę opowiedzieć!
Nie do końca pamiętam o co w tym chodzi, ponieważ zapomniałam już większość rzeczy. Pamiętam tylko, że muszę chronić świat i to mnie bawiło. Pewnie to coś w stylu super bohatera.  bawiłam się w to z przyjaciółmi. Nie miałam ich za dużo, po prostu nie chciałam.

-Shiro, już prawie skończyliśmy.- powiedział lekarz Fundacji.
Szpital Fundacji był spory i miał wiele krętych korytarzy. Przeważał w nim kolor biały oraz jasnożółty. Chociaż to wielki budynek, nie przebywało tam sporo osób. Kilkanaście pielęgniarek, trochę lekarzy i oczywiście pacjenci. Pachniało tam typowym dla szpitali zapachem. No może nie tak intensywnie.
Przed salą, w której znajdowała się białowłosa, czekała, już godzinę, drużyna Loka i Metz. Ją samą zaczęły już boleć oczy. Jeden z lekarzy wyszedł z pomieszczenia i powiadomił, że niedługo skończą. Lider Fundacji kiwnął. Widać było, że coś go trapi. Chodził zamyślony z opuszczoną głową. Szczególnie Lambert zwrócił na to uwagę i chciał zapytać się, o co chodzi, jednak jakoś tym razem nie miał odwagi. Powoli zaczynał się niepokoić, przez co wyszedł na zewnątrz ochłonąć.
Opierając się o ścianę szpitala wziął głęboki wdech. Nienawidził takich momentów. Dodatkowo pierwszy raz bał się porozmawiać z Metzem. Co się dzieje? Mimo wszystko w końcu musiał zebrać się na odwagę, lecz gdy usłyszał czarnowłosego, odpuścił sobie.
-Czyli zauważyłeś?-spojrzał w pochmurne niebo. Westchnął.- Widzisz, po całej tej bitwie nasi naukowcy badali Spiralny znak, jednak nic nie znaleziono. A tu proszę! Znikąd pojawia się jakaś dziwna energia, do tego w miejscu, w którym nigdy wcześniej nic nie zaobserwowano. Poza tym mam złe przeczucia.
Lambert spojrzał na niego pytająco, ale zaraz się wyprostował i zaczął mówić lekko drżącym głosem.
-Sam chciałem rozpocząć z powrotem poszukiwania ojca. I się nie udało, bo też przeczuwam coś złego. Nie sądzę, by to było coś związanego z Organizacją. Może ze Spiralą, ale nie widzę jakiś wielkich szans. Właśnie! Niby Shiro jest taka ważna, jednakże nasi przeciwnicy w ogóle nie wplątali nam się w sprawy. Och, teraz to jeszcze bardziej się niepokoję.
Jego rozmówca ponownie westchnął.
-Loku, wiem że jesteś silny.-poklepał trochę zdziwionego chłopaka po ramieniu.- Dlatego proszę, zachowaj to co powiem dla siebie.-wyciągnął z kieszeni kawałek kartki i zaczął na niej pisać.- Proszę, oto mój prywatny numer. Jeśli będziesz miał jakieś podejrzenia to dzwoń do mnie. Tylko mi tu nie zaprzeczaj.
I tak Metz wraz z Lokiem skierował się do wnętrza szpitala, gdzie czekała już na nich Shiro i reszta. Sophie skarciła Lamberta za to, że nie powiedział gdzie idzie, chociaż pytała się go o to. Odpowiedział tylko głośnym śmiechem.
Wysoki lekarz wyszedł z sali i dał Metzowi wyniki badań. Na papierze była grupa krwi Shiro - O Rh-. Dziewczyna wykazała się bardzo dobrym słuchem i nienajgorszym wzrokiem.
Mężczyzna oddał dokumenty lekarzowi i powiedział żeby za trzy dni przesłał je do głównej bazy Fundacji. Później wyjechali do siedziby Huntik w Wenecji, już bez Metza, który wrócił na Manhattan, zacząć trening Shiro.

~~~
 
-Mam to wszystko przeczytaaać?!
Głos białowłosej rozległ się w całym budynku. Den stał przy niej, bo to on, biedny, został wskazany, by ją pilnować. Kto wie, co taka dziewczyna może wyczyniać.
Shiro patrzyła na kilkanaście starych ksiąg wielkimi oczyma. Przejrzała je raz jeszcze widząc wiele stron w każdej z nich. Phils próbował ją uspokoić, ponieważ zaczęła krzyczeć i zamierzała nawet zrobić awanturę starszemu łowcy, który zgodził się nauczać podstaw. W końcu przestała, jednak czytając pierwsze strony przez kilka minut marudziła pod nosem. 
Jakieś półgodziny później zasnęła podpierając głowę na dłoni, jednak została wkrótce obudzona przez Dena. Został od razu położony na podłogę.
-No dobra, kmieciu.- odezwała się mocnym głosem Shiro.- Koniec zabawy, gadaj gdzie ten staruszek!
-Co ci się stało? A tak, przepraszam, odwala ci. Znowu.- po tym wstał z podłogi i zaczął się śmiać.- Mimo wszystko zaskoczyłaś mnie.
Na to dziewczyna wybuchła niespodziewanym śmiechem.
-Jak ja lubię straszyć ludzi!- podskoczyła do góry.- Ale wolałbym już przestać gapić się w książki. Pójdę spytać Rogera, czy mogę w końcu zacząć się uczyć rzucać zaklęcia.
Roger był starszym, siwym mężczyzną z szarymi oczami. Mieszkał w Wenecji od dziecka, a łowcą był bardzo długo. Mimo swojej starości, znał się na sztukach walki i był sprawny fizycznie.
Shiro weszła do jego gabinetu, już w drzwiach prosząc o pozwolenie. Staruszek był już zmęczony błaganiami Akechi, więc pozwolił jej zacząć ćwiczyć. Zaprowadził ją z Denem do dużej sali z wieloma oknami.
Była pomalowana na ciemnożółty kolor, trochę wyblakły. Miała w sobie sporo manekinów, a na ścianie wisiały miecze samurajskie, tarcze i obrazy malowane w ciepłych kolorach. Podłoga zrobiona była z zrobiona z drewna bambusowego. Sufit był położony dość wysoko. Oprócz manekinów znajdowały deski do łamania jak i dużo przyrządów do ćwiczenia sztuk walki.
Na początek Roger przedstawił białowłosej podstawy rzucania zaklęć, jednak upomniał, że jeśli nie będzie jej to wychodzić, to wraca do czytania książek. Dziewczyna po zobaczeniu pokazu z użyciem manekinów wyniosła trochę wniosków. Spróbowała z Pulsem Światła, lecz zaklęcia były niecelne. Dopiero po kilkunastu próbach udało jej się trafić, ale czar i tak tylko go lekko drasnął. Nastolatka nie poddawała się i nadal ćwiczyła, co wyraźnie bardzo jej się spodobało. Później Roger zostawił ją z Philsem.
Dwie godziny potem przyszli Lok, Sophie i Cherit odwiedzić ich. Shiro ledwo się powtrzymała przed chęcią złapania małego tytana, mimo wszystko i tak podleciał wyżej, aby uchronić się przed ewentualnym atakiem z zaskoczenia.
-No i jak ci idzie?- spytał Lambert.
-Nawet dobrze, muszę jeszcze poćwiczyć z kilka godzin. Na razie znam tylko Puls Światła, Smoczą Pięść, Burzę Błysków, Stalową Sferę, Przenoszenie i Hiper skok, ale tu prawię walnęłam głową o sufit. I tak chcę się nauczyć trochę więcej zaklęć i przećwiczyć te poznane.
-Hmmm, mogę cię nauczyć jeszcze Wiecznej Walki. Tylko czy nie jesteś już zmęczona po tym ciągłym rzucaniu zaklęć?
-Nie, wcale.
Sophie uniosła brew. Po takim treningu powinna coś odczuwać. Jej zdaniem był to zły pomysł, żeby Shiro dołączała do Fundacji. Ale przecież zrobili to tylko dlatego, że dziewczyna miała im pomóc w badaniu ważnej rzeczy. Phi! I tak nic nie wykryli! Źle się wtedy poczuła i tyle. Jeśli jest to coś związane ze Spiralą, Spiralnym Znakiem, a nawet z Obłudnikiem, to ona, Casterwill'ka, powinna coś wykryć.
-Dziwne.- zaczęła.- Na pewno nic nie czujesz? Żadnego zmęczenia?
-Taaa, też się na początku dziwiłem.- odpowiedział za Shiro Den.- Poza tym: dlaczego nie ma z wami Zhalii?
-Nie chciała iść. Ostatnio jest jakaś zamknięta w sobie. Pozwoliliśmy jej zostać w domu.
-Dobra, Shiro, Wieczna Walka będzie dobra dla ciebie. Kiedyś na pewno zabraknie ci energii, a wtedy ona jej doda.
Dziewczyna znów musiała próbować nie raz. W końcu jej się udało. Potem już nie było z tym problemów. Nikt z obecnych nie spodziewał się gościa, który wszedł do sali...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taak, rozdział piąty napisany. I jest dłuższy ^.^ Mam nadzieje, że się podoba :D
Zagadka za 100 punktów: gdzie jest Lisa? Liso, wróć ;_;
Super Kolesie Niosący Pokój są zaciągnięci z anime AnoHana. W tym rozdziale są akurat trzy wątki :) Jakby co to Shiro też jest zaciągnięta z anime xD Deadman Wonderland. Polecam mangę, bo anime jest tak jakby reklamą mangi.
Gif? ^.^                                         
 

wtorek, 22 kwietnia 2014

Była przerwa

Tak, wiem że nie pisałam trochę dłuższy czas (jak na moje odstępy rozdziałów), ale to dlatego, że mam teraz wolne i często mnie nie ma prawie cały dzień. Poza tym zaczęłam oglądać Fullmetal Alchemist Brotherhood i bardzo mnie wciągnęło, więc resztę czasu poświęcam na jego oglądanie.
No ale jakoś dostałam weny i napisałam sporo rozdziału. Mogę przysiąc, że będzie dłuższy od poprzedników.
PS. Coś mnie przez to anime trafiło i chcę w przyszłości iść do wojska .-.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Gormiti .-.

Mówiłam, że czasem będę dodawać posty o tym co robię itd.
A więc: jest 23, jutro szkoła i test, lekcje, których po przekartkowaniu zeszytu i książek, jest nie dużo, a ja bawię się... Gormitami .-. Jakbyście nie wiedzieli co to jest, to kieruję Was do Wikipedii http://pl.wikipedia.org/wiki/Gormiti
Dodatkowo ich władcą (według mnie) jest moja zabawka "Pan Chomik Kawa" - przerażający, pulchny chomik z oczami większymi od tułowia xD
Jeszcze wzięłam kwiaty i zrobiłam im las ^.^
Muszę ich jakoś rozłożyć na grupy, bo ich liczba jest liczbą trzycyfrową ;_;

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 4. - Pico da Neblina

   Łowcy oraz Shiro szli przez tłoczne ulice Manhattanu do głównej siedziby Fundacji Huntik. Dziewczyna nie lubiła takich miejsc, ponieważ jak na człowieka miała bardzo wrażliwy słuch i odgłosy rozmów, trąbiących samochodów, przyjeżdżających pociągów z metra źle na nią działały. Myślała o zatkaniu uszu, jednakże po chwili wykluczyła ten pomysł z głowy.
Była uradowana, gdy doszli pod wieżowiec, w którym mieli się spotkać z Metzem i spółką (musiałam to napisać xD). Szybko przeszli przez obrotowe drzwi i windą wjechali na szczyt budynku. Jeszcze przed wejściem do pomieszczenia, Shiro przystanęła na chwilę niepewna. Cofnęła się o krok, a łowcy spojrzeli na nią pytająco.
Potrząsnęła głową i zacisnęła pięści. Weszła do środka pierwsza, z zamkniętymi oczami, jakby miała się poświecić. Otworzyła powoli oczy. Przed nią siedziało kilkanaście osób - rada Fundacji. Wszyscy patrzyli na nią, lecz białowłosa nie miała zamiaru się odzywać. Czekała na to, aż ktoś z nich coś powie, a najlepiej od razu przejdą do rzeczy. Albo nie!
-Hehehe, ale stchórzyłam.-zaczęła do wszystkich odwracając wzrok.
-Miło nam cię poznać!-odezwał się serdecznie czarnowłosy mężczyzna, a Shiro prawie podskoczyła.- Jestem Metz, dziękuje, że zgodziłaś się nas odwiedzić.- A wy?-zwrócił się do drużyny Loka.- Wejdźcie. Jak widzicie, to nie będzie rozmowa w cztery oczy.
Lok, Sophie, Zhalia, Den i przed chwilą obudzony Cherit, zrobili jak mówił. Metz spojrzał na dokumenty, wstał, a potem zaczął się wypowiadać:
-Przede wszystkim zwracam się do Shiro, ale również do całej reszty. Naukowcy naszej fundacji stoją w miejscu. Panienka Sophie potrafi wyczuwać niektóre energie. Te negatywne jak również pozytywne, dlatego ją też poprosimy o pomoc.-Mówił dalej mężczyzna, a Casterwill'ka uśmiechnęła się wyniośle.- Po całym zdarzeniu, które odbędzie się przy szczycie Pico da Neblina, chciałbym porozmawiać z Shiro osobiście.
Metz wyjaśnił tylko gdzie dokładnie pojadą i ile osób z nimi będzie. Powiedział, że kilka naukowców Fundacji czeka już na miejscu, a drużyna On, Loka poleci z Shiro i czwórką łowców dla większego bezpieczeństwa prywatnym samolotem.
Łowcy mieli wylecieć trzy godziny. Zhalia postanowiła się przejść. Przechodziła koło windy, aż nagle usłyszała znajomy głos.
-Miałem nadzieje, że cię tu spotkam.
Spojrzała w bok. Z windy wyszedł Dante. Nie wiedziała co powiedzieć. Była jednocześnie zszokowana i zdenerwowana, i uradowana. Kochała go, a on zniknął tak szybko, jedynie dał płytki powód, ale to jej nie wystarczyło. Myślała o nim prawie codziennie... nie, myślała o nim w każdej wolnej chwili. I teraz czuła się rozdarta.
Widziała: Dante oczekuje na jej odpowiedź. Nagle zaśmiał się szarmancko, podszedł do niej i przytulił.
-Przepraszam, że musiałaś czekać.-oznajmił.- Ale spokojnie, mam dla ciebie dobrą wiadomość: Metz zgodził się, żebym poleciał z wami.
-Dante, proszę, ja chcę być z tobą. Nie mogę znieść dnia bez ciebie...
-Nie martw się. Poczekaj jeszcze trochę.
Ta wypowiedź zaskoczyła ją mocno. Widocznie Dante już coś zaplanował, ale co?

~~~
 
Przy szczycie Pico da Neblina czekało już kilku naukowców. Dokładnie znajdował się na granicy Brazylii i Wenezueli.
-A więc Shiro-brązowowłosy mężczyzna poprawił okulary.- stań tutaj i skup się.
Przy nim widać było różnokolorowe barwy unoszące się w powietrzu. Nastolatka stanęła koło okularnika, zamknęła oczy i zaczęła:
-Bardzo dziwne uczucie.- zmarszczyła brwi, a jeden z naukowców zaczął notować to co mówi.- Jest nawet.... miłe? Ale nie, jest też... jakbym miała uciekać przed tym. Tak! Nie podoba mi się tu.
Odbiegła kilka metrów dalej.
-No to teraz, pani Sophie.
Zielonooka podeszła do dziwnej energii. Pomachała na prawo i lewo ręką, nawet próbowała złapać barwy, lecz nic nie czuła.
-Jakoś w ogóle niczego nie odczuwam.
Brąz włosy nic nie odpowiedział, tylko skończył pisać i oddał notatki Metzowi. Shiro czekała, aż w końcu coś wyjaśnią, jednak panowie badający energię rozmawiali tylko po między sobą, drużyna, którą niedawno poznała, sprawiała wrażenie cierpliwej, a Metz stał opierając się o drzewo.
Niespodziewanie jeden z naukowców podszedł do niej i zaproponował:
-Jeśli coś odczułaś, proponuje abyś zbadała się w prywatnym szpitalu Fundacji. Oczywiście masz prawo odmówić.
-Zgadzam się. Im szybciej to zbadamy tym lepiej dla was.-uśmiechnęła się szeroko...
Zaledwie 2 godziny byli w Brazylii. Jedynie naukowcy zostali jeszcze na trochę. Dolecieli do Wenecji, gdzie znajdował jeden ze prywatnych szpitali fundacji. Metz wszędzie podróżował z nimi. Lok zrozumiał, że jest to początek bardzo ważnych misji...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Patrzcie dziewczyny! Mamy trochę romantyzmu :D Aktualnie wolę DxZ, więc to jest.
 Mam nadzieje, że się podoba, bo nie jestem zbyt dobra w pisaniu takich rzeczy xD
Wow, jestem naprawdę zadziwiona .-. Ważniejsze wątki na część pierwszą pierwszego sezonu już zaplanowane. Teraz zauważyłam i raczej będę się tego trzymać, chyba że dorwie mnie nagły przypływ weny. Mianowicie chodzi o to, że w jednym rozdziale będą dwa, może trzy wątki.
Ok, mam już też trochę zaplanowany sezon drugi i raczej na razie bardziej mi się podoba jego wizja. Dlaczego napisałam Metz i spółka? Tak, często mam odpały, ale tu chodzi o Death Note. Było coś tam w stylu "musimy się spotkać z Nearem i spółką" i to mnie rozbawiło :3
Następny rozdział będzie prawdopodobnie dłuższy.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

niedziela, 6 kwietnia 2014

Niedotrzymanie obietnicy.

Przepraszam, ale dzisiaj jednak nie opublikuje rozdziału. Po prostu wczoraj zgasili mi prąd na ponad 7 godzin, moja mama pracuje na komputerze, a mój jest aktualnie zepsuty. Dzisiaj prawie cały dzień nie było mnie w domu. Napisałam już ponad połowę rozdziału i na 99 % będzie jutro.

piątek, 4 kwietnia 2014

Takie tam :D

Zdecydowałam, że napiszę coś innego niż rozdział, a więc:
Zacznijmy od tego: pojawiły się strony. Na razie są tylko zdj. bohaterów, ponieważ chyba każdy, kto czyta blogi o tym serialu obejrzał już Huntik. Jaki miałoby sens czytania kontynuacji czegoś bez przeczytania poprzednika? Bohaterów własnych opowiadań dodam później, kiedy już fabuła się rozkręci. Na tamtej stronie są tylko bohaterowie, którzy będą pojawiali się pewnie najczęściej w moich opowiadaniach.
Rozdział pojawi się najpóźniej pod koniec tygodnia.
PS. Jak widzicie dodałam ankietę.

Rozdział 3. - Od domku po lotnisko.

Łowcy już kilka minut zastanawiali się nad warunkiem Akechi. Ona sama kołysała się wesoło w przód i w tył na kanapie.
-Raczej powinniśmy się zgodzić.-powiedziała po cichu Zhalia.- Guggenheim mówił przecież, że to bardzo ważne, aby poleciała z nami do głównej siedziby Fundacji.
-Też tak myślę. A więc postanowione! Shiro, mam dobrą wiadomość.-Lok odezwał się do nastolatki, która momentalnie przestała się kołysać.
-Taaak?
-Zdecydowaliśmy, że możesz zostać łowcą, jednak pamiętaj: to nie jest takie proste. Będziesz musiała dużo ćwiczyć, nauczyć się zaklęć i być lojalna dla Rady Fundacji Huntik. Sophie mówiła już ci, że mamy też wrogów.
-Łiiii! Zostanę najlepszym łowcą!- krzyknęła uradowana, po czym wstała i zrobiła obrót w tył w powietrzu.- Widzicie? Jestem zwinna, szybka, silna i żaden idiota z Organizacji czy Spirali nie zdąży do mnie nawet podejść zanim padnie! No to kiedy wyjeżdżamy? Uwielbiam przygody! Mam nadzieje, że mnie polubią! A co ile mamy misje? Może...
-Zastopuj na chwilę.-odparł Den.- Zadzwonimy do Guggenheima - przydziela łowcom misje, może będzie gdzieś w pobliżu Metz.
Lambert zrobił, jak mówił Phils. Jego rozmówca był ucieszony, że Shiro poleci z nimi do Manhattanu i w ogóle nie przejął się jej propozycją. Niespodziewanie poprosił Loka, aby dał ją do telefonu.
Czerwonooka ciągle uśmiechnięta rozmawiała z mężczyzną. Pytała się o to kiedy będzie mogła się nauczyć zaklęć. Dziewczyna jednak nie ucieszyła się na myśl, że będzie musiała gdzieś jechać i pomagać w badaniu jakiejś energii. Gdy już przyjedzie dowie się więcej.
Oddała telefon nastolatkowi i spojrzała na zegar naścienny. Była 16:30, a ona robiła się śpiąca. Już od kilkunastu lat przeżywała to samo. Dzień w dzień, gdy zima się zbliżała, robiła się śpiąca jeszcze przed nocą. Nie wiedziała czemu się tak dzieje. Nawet lekarze nie pomogli. Stwierdzili, że to tylko słaba odporność, jednak Shiro jakoś nie chciała w to uwierzyć. Musiała próbować zapomnieć o chęci pójścia spać. Miała teraz ważniejsze sprawy na głowie.. Czy ma jak najszybciej lecieć do Manhattanu? A może powinna poczekać? Czuła dziwne uczucie co do tego wyjazdu, ale może to było tylko spowodowane stresem z wyjazdem i poznaniem nowych ludzi.
W końcu ktoś wybudził ją z przemyśleń.
-Coś mnie ominęło?
To był Cherit. Rozglądał się przebudzony dookoła.
-Shiro.-zaczął Lok.-Kiedy byś mogła jechać? Metzowi zależy na jak najszybszym spotkaniu.
-Mogę jechać nawet jutro rano.-odparła sennie.-Chwileczkę! Ten tytan coś powiedział!-podbiegła do niego podekscytowana.-Proszę! Powiedz coś jeszcze!
Cherit wyleciał z torby Lamberta i zaśmiał się zawstydzony.
-Biorę go!
Krzyknęła i próbowała złapać tytana, jednak ten robił uniki. Wyglądało na to, że Shiro momentalnie się rozbudziła. Bezskutecznie wymachiwała rękami, aż w końcu poddała się i wskoczyła na kanapę.
-Przepraszam,-zwróciła się do stworka.- po prostu bardzo cię polubiłam.
Sophie westchnęła ciężko i poinformowała białowłosą o szczegółach podróży. Następnie drużyna Huntik podziękowała za wizytę i wyszła, a Shiro odprowadziła ich i pobiegła pielęgnować ogród z tyłu domu.

~~~
 
Następnego dnia pod dom czerwonookiej podjechała taksówka z łowcami. Ubrana w czarną bluzkę z krótkim rękawem, czarne jeansy 1/3, czarne kozaki i ciemnoczerwoną (prawie czarną) pelerynę z kapturem, którego nie założyła Akechi weszła do samochodu.
Trzy godziny później byli już na ogromnym lotnisku. Shiro ciągle odrywała się od grupy. Podchodziła do sklepów z pamiątkami, małych barków lub automatów ze słodyczami. Przez to Sophie traciła już zmysły. Lambert, gdy tylko znikała Shiro, przygotowywał się na fochy swojej dziewczyny, w końcu i jego zaczęło to denerwować.
-Dobra, pójdę jej poszukać.- powiedział Casterwillce.
Znalazł białowłosą dopiero 200 metrów dalej. Natychmiast przyspieszył widząc co się dzieje. Shiro kopała niebieski automat. Gdy był już przy niej, odezwała się oburzona.
-Lok! On nie chcę mi dać batona!
-Och, Shiro! My śpieszymy się na samolot, a ty ciągle gdzieś odchodzisz. Jeśli chcesz zostać łowcą, musisz już iść z nami.- i pociągnął dziewczynę za rękę, ona sama stawiała dość duży opór, lecz Lok nie chciał już nic mówić.
Łowcy i Shiro nie polecieli prywatnym samolotem Fundacji. Było to robione dla bezpieczeństwa i ochroną przed Organizacją i Spiralą. Nastolatka zasnęła w połowie zasnęła. Obudził ją Den.
-Ej, Shiro, jesteśmy na miejscu.
-Cooo?-odezwał się zmęczony głos.
-Mówię, że dolecieliśmy.
-To idźcie beze mnie. Chcę spać.
-Nie możemy.- powiedział nadal spokojny Phils.- To jest naprawdę ważne. Nie wygłupiaj się.
-Jeśli chcesz, żebym z wami poszła, to mnie zanieś.
-Że co?- zapytał zszokowany, a Akechi przekręciła się na bok.
-Jejciu, głuchy jesteś?- powoli zaczynała wstawać z miejsca.- Ale jak sobie chcesz, najwyżej zemdleje.
-Coś się stało, że jesteś taka zmęczona.
-Stało się to, co dzieje się od 11 lat. Jestem senna w jesień i zimę, ale już nie ważne. Jutro pójdę spać cały dzień, przecież mamy sobotę.
Shiro wstała i trochę się chwiejąc ruszyła przed siebie. Kiedy wyszli z samolotu zawitał ich lekki wiatr. Nastolatka w podskokach zeszła na dół i nie odzywając się ani nie oddalając od grupy skierowała się z innymi do wnętrza lotniska...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co to jest? A tak, nudny rozdział. Dziękuje kochanej szkole i moim nauczycielom za brak czasu .-.
Miałam zrobić bardzo fajne zakończenie, ale niestety masa sprawdzianów (po ch*ja mi to jak egzaminy już były??? Jeszcze baba od matematyki chcę powtarzać tematy i sprawdziany z nich)(sorry, ale jestem naprawdę wkurzona) uniemożliwiła mi to.
Dla zrozumienia:
Dziś:
j. polski - sprawdzian ze znajomości lektury
Wtorek:
j. polski - kartkówka z odmiany trudnych rzeczowników
Środa:
j. rosyjski - sprawdzian (a jestem z tego języka fatalna, bo go nie lubię. Miałam wybrać niemiecki, ale jeszcze wtedy miałam wadę wymowy i nie umiałam mówić "r" xD)
j. polski - kartkówka z liczebników
Czwartek:
j. rosyjski - wiersz na pamięć
Piątek:
przyroda - sprawdzian
Jeszcze pewnie coś dołożą, bo według ich perspektywy to nie jest dużo. Geez, jak na to patrzę to mam ochotę się zabić -.-
Rozdział Alandorma skomentuje jutro.... a z resztą sama nie wiem gdy ma się taki plan tygodnia...



niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 2. - Poznaj Shiro!

   Lok, Sophie, Zhalia i Den byli już prawie na miejscu. Phils ciągle się denerwował. Miał wyrzuty sumienia, że nie powiedział o wcześniejszym spotkaniu z tą dziewczyną.
-Ciekawe dlaczego ona jest taka ważna.-odezwał się próbując zabić te myśli.
-Den, przecież Guggenheim mówił nam, że jest potrzebna do badań jakiejś potężnej energii!-oparła ręce na biodrach Sophie marszcząc barwi.
-Ah, no tak.-uśmiechnął się zdezorientowany.
-Den, czy coś się stało?-zapytał Lok.
-Nie, po prostu.... Patrzcie, to ten adres!
   Dom białowłosej był duży i żółty. Ze strony wejścia znajdował się betonowy taras z ławką i drewnianym ogrodzeniem po bokach. Wchodziło się na niego również betonowymi schodkami ze strony chodnika. Ogrodu nie było widać, bo z każdej strony ogrodzenia były tuje. Na drugim piętrze był taras, na którym dziewczyna pewnie czytała książki, ponieważ jedna leżała na okrągłym stole.
   Sophie nacisnęła dzwonek. Czekali i czekali, jednak nikt nie otwierał.
-Może jej nie ma?- spytał pewnie Den, mając taką nadzieje.
-Zadzwonię jeszcze raz.
Zanim Casterwill'ka zdążyła to zrobić, drzwi otworzyły się i wyszła z nich białowłosa dziewczyna w niecodziennym stroju.

Tutaj słodki obraz jak wyglądała ^.^ (tylko bez pandy i rękawiczek ;) )
 

Podbiegła w podskokach do furtki i szybko ją otworzyła. Zachęciła ręką, żeby weszli do środka. Otworzyła im drzwi i kiedy już goście usiedli na kanapie zapytała:
-Jakieś przekąski? Mam czekoladę, HARIBO, jakieś 10 kilo kolb kukurydzy.
-10 kilo?-spytał z niedowierzeniem Zhalia.
-Uhum, zbierałam kukurydzę w tamtym roku z pola. Uwielbiam gotowaną kukurydzę!- krzyknęła z euforią rozkładając ręce i obracając się wokół własnej osi.-Wzeszłym roku zbierałam, zbierałam, zbierałam kukurydzę codziennie, aż w końcu uzbierało się jej z 40 kilo.-nadal wykonywała tą samą czynność.-Potem chodziłam na pole co jakieś 3 dni. Wracałam i gotowałam kolby. Dobrze, że zostało jej chociaż 10 kilo, bo już niedługo zaczną się zbiory.
Przestała się w końcu kręcić i wskoczyła na kanapę koło Dena.
-No to co? Chcecie coś? Mimo wszystko przyniosę kilka przekąsek.
Wstała i truchtem pobiegła do kuchni.
Salon czerwonookiej był bardzo przytulny i połączony z przedpokojem. Gdy weszło się do domu uwagę od razu przyciągał wielki plazmowy telewizor. Na środku była wielka beżowa kanapa do oglądania filmów. Przed nią stał prostokątny stół wykonany z dębowego drewna, a on i kanapa stali na jasnozielonym dywanie. Koło telewizora znajdowały się dwa duże głośniki. Kolor ścian był taki sam jak na zewnątrz. Z salonu można było przejść do kuchni lub na drugie piętro.
Nastolatka przyniosła żelki, czekoladę mleczną, sok pomarańczowy i mleko.
-Bym zapomniała! Nawet się nie przedstawiłam! Nazywam się Shiro Akechi, 15 lat, polko-japonka. Mogę opowiedzieć trochę o sobie.
-Jak chcesz.-odparł Lok i nalał sobie do szklanki soku.
-Mój tata jest Japończykiem, a mama Polką. Tata przyjechał na wakacje do Polski i poznał mamę. Mama bardzo lubiła Japonię, umiała się dość dobrze porozumiewać w tym języku. W końcu wyjechała z tatą do Japonii. 2 lata później urodziłam się ja. Kiedy miałam cztery lata wyjechaliśmy do Włoch, ponieważ tata dostał ofertę dobrze płatnej pracy. Później często odwiedzaliśmy babcię i dziadka od strony ojca w Japonii i babcie i dziadka od strony matki w Polsce. A, i jeszcze brata taty w Meksyku.
Wprowadziłam się tutaj na początku wakacji. Moi rodzice obecnie mieszkają w Latinie. Nie będę kryć: mamy sporo pieniędzy, jednak nikt z nas nie wydaję ich tylko na swoje potrzeby. Ja i mama przeznaczamy też na schroniska dla zwierząt i WWF. Mama i tata wiedzą, że umiem sobie poradzić i dlatego pozwalają mi tu mieszkać samej. Z języków znam: japoński, polski, włoski, angielski i podstawowe gesty po hiszpańsku. No to tyle. Teraz oczywiste pytanie: co ode mnie chcieliście?
Sophie wyprostowała się i zaczęła:
-Zacznijmy od tego, że będę musiała ci dużo opowiedzieć i wytłumaczyć...
I tak Casterwill'ka opowiadała o łowcach, tytanach i swojej rodzinie; o tym jak Lord Casterwill pokonał Obłudnika, aż po wojnę ze spiralą krwi. Nie powiedziała jednak jej o śmierci Dantego.
-Hum, chcę zobaczyć jakiegoś tytana!-odparła pewnie Shiro.
-Mogę ci pokazać Skoczka.-powiedział Lok.- Jest podobnym do wiewiórki i niedużym tytanem.
-Nie! Shiro chcę wielkoluda.- uśmiechnęła się szeroko, tak szeroko, że jej uśmiech można by było porównać z uśmiechem psychopaty czy seryjnego zabójcy.-Nawet jeśli podłoga by się zarwała, a tytan wpadł do piwnicy.
-Chcesz zobaczyć Gargula? Jest dość duży, ale nie wielki.-zapytała Zhalia unosząc brew.
-One tak fajnie siedzą!-usiadła jak one.- Kiedyś próbowałam je obserwować i patrzeć czy w nocy się budzą, jednak nic z tego.-opuściła głowę zawiedzona.-Ale, proszę, pokaż mi go!- klasnęła rękami.
Moon'ka wstała i przyzwała tytana. Oczy dziewczyny rozszerzyły się do rozmiaru spodków. Szybko podbiegła do Gagrula i przytuliła go mocno. On sam wyglądał na zdziwionego. Lok i Den zaczęli się cicho śmiać, a na twarzach dziewczyn malowało się zaskoczenie. Sophie w pewnym momencie zrobiła typowy facepalm.
-On jest taki fajny Zhalio! Masz szczęście, że go zdobyłaś! Umie mówić?
-Nie, ale...
Lok wyjął ze swojej torby (xD tak wiem, że są też męskie torebki, ale to mnie rozwala) Cherita, który spał.
-Ciągle go tam trzymałeś?-zmarszczyła brwi oburzona Sophie.
-Heh, powiedział, że bardzo chce iść, więc nie mogłem się nie zgodzić.
-Eh, może przejdźmy już do rzeczy. Wracaj Gargulu!-Zhalia odesłała do amuletu towarzysza, a Shiro otworzyła usta z rozczarowania.- A więc mamy do ciebie prośbę...
-Ona jest ważna?-spytała Akechi cięgle patrząc na amulet Gargula, który Zhalia trzymała w ręce.
-Tak, ale...
-Zgodzę się na wszystko, jednak za pewnym warunkiem. Chcę zostać łowcą!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem, przerywam w takim momencie i będziecie na mnie wściekli, ale chyba przeżyję :P Wiem też, że każdy chciałby wstawki DxZ lub też LxS, jednak początkowe rozdziały mam już całkiem zaplanowane, a co do sezonu (będą opowiadania w sezonach) to zaplanowane mam najważniejsze wątki. Obiecuje, że romantyczne sceny będą na pewno.
Obraz z Shiro jest taki duży, ponieważ gdy go zmniejszałam - był mały xD
Mam też prośbę: napiszcie w komentarzu czy muzyka wam sama gra czy nie da się jej włączyć i na jakiej przeglądarce czytacie bloga. Jest to dla mnie bardzo ważne (spokojnie, nie jestem szpiegiem).
Niedługo też mam zamiar zrobić ankietę.
Koniec pisania rozdziału 4 min. przed końcem dnia xD
Pisze, bo mam czas :D


 

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 1. - Dziwna Dziewczyna.

-Dango, Dango, Dango, Dango, Dango Daikazoku...   W malowniczej Wenecji było słychać piękny dziewczęcy głos. Białowłosa dziewczyna śpiewała jakąś japońską piosenkę. Wiek nastolatki można ocenić na około 13 lat, jednak zawdzięczała to beztroskim i słodkim wyrazem twarzy. Naprawdę miała 15 lat i siedziała na dachu swojego domu. Jej czerwone oczy spoglądały na panoramę miasta lub na pełnie księżyca, a ubrana była w dość dziwny jednoczęściowy strój.
-Bardzo ładnie wygląda dziś niebo, ale ja już chyba pójdę, robię się śpiąca.
Zeskoczyła z drugiego piętra na trawę w jej ogrodzie nie robiąc sobie żadnej krzywdy i weszła do domu, gdy gwiazdy znikały z nieba, a ono samo powoli jaśniało...

~~~
 
   Dom Dantego, w którym obecnie mieszkało 4 łowców i jeden tytan, był dzisiaj prawie pusty. Znajdowała się w nim tylko Zhalia oglądająca telewizje, oraz Cherit. Pozostali poszli do szkoły, ponieważ kilka dni temu skończyły się wakacje. Guggenheim oznajmił im żeby w miarę możliwości chodzili na zajęcia nawet jeśli są nieco podziębieni. Musieli, żeby mieć wystarczającą ilość obecności w szkole. Gdyby Spirala lub Organizacja zaczęła coś knuć, to musieliby opuścić szkołę i ruszać na misje. Co do kolejnych planów tępych fanatyków: w końcu mogą zebrać więcej osób i z ogromnym przekonaniem, że wygrają dręczyć ich przez kilka dni.
   Den wybiegł  z sali i chciał jak najszybciej spotkać się z Sophie i Lokiem. Był od nich o rok młodszy, lekcje właśnie się skończyły i umówił się z nimi przed szkołą.
Bum!
-Moi przyjaciele!
Podniósł się zdezorientowany. Potrącił jakąś dziewczynkę? To był bardzo dziecinny głos. Spojrzał w dół się i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Nigdy nie widział kogoś takiego jak dziewczyna, która  patrzyła się na niego ze złością .
-Nic ci nie jest?-podał jej rękę.
-Mi nie, ale co powiesz moim przyjaciołom?!
Rozejrzał się. Nikogo nie było oprócz kilku gapiów.
-Jakim przyjaciołom?
-Miodowe Ciasteczka Babci Hani!-wykrzyknęła oburzona.-Te ciasteczka zawierają w sobie miód, a miód robią pszczoły. Pszczoły to moi przyjaciele, bo gdyby nie one to ludzie by wyginęli i na ziemi nie byłoby roślin! Przepraszam.-wstała.-Po prostu nienawidzę, gdy ktoś uniemożliwia mi zjedzenia słodyczy. Biegnij już tam gdzie miałeś biegnąć.
Phils nadal w lekkim szoku ruszył do Loka i Sophie. To była naprawdę dziwna osoba. Odwrócił się jeszcze na chwilę, ale ona tylko podniosła ciastka z podłogi i wrzuciła je do kosza.
   Wracając do domu cała trójka po drodze wstąpiła do sklepu po lody. Na zewnątrz panował upał, więc chcieli przekąsić coś zimnego.
Kiedy wyszli ze sklepu usłyszeli dość niecodzienną piosenkę:
-Każdy lód jest kolorowy, gdy kupi się inne gałki trzy! Każdy lód jest pyszny kiedy jesteś szczę-śli-wy! Bo choć mamy wrzesień już - lato jednak jest tuż, tuż! Weź jakiś piękny nóż, utnij kwiatki trzy, a potem zjedz lo-dy!
Piosenkę śpiewała ta sama dziewczyna, którą Den spotkał w szkole. Podskakiwała radośnie jedząc trzy gałki lodów w różku, każda innego smaku. Nie zauważyła ich, ponieważ prawie cały czas miała zamknięte oczy, jakby dokładnie znała ta drogę.
   Gdy wszyscy wrócili już do domu, Zhalia wstała z kanapy i oznajmiła, że Guggenheim przypisze im bardzo ważną misje. Za jakieś pół godziny miał zadzwonić.
-Łowcy!-Guggenheim pojawił się na ekranie wielkiego telewizora.-Mam dla was naprawdę ważną misje, jednak muszę być dyskretny. A więc: chodzi mi o pewną osobę, która mieszka w Wenecji. Nasi naukowcy z Fundacji badali ostatnio bardzo dziwną energię w pewnym miejscu i po zrobieniu kilka eksperymentów i badań odkryli coś niesłychanie ważnego. Aby mogli dalej działać jest potrzebna osoba, o której wspominałem. Mieszka ona tylko dziesięć kilometrów od domu Dantego, a was poprosiłem dlatego, że ta osoba jest w waszym wieku i może chociaż trochę się z nią dogadacie. Musicie przekonać ją, aby poleciała z wami do głównej siedziby fundacji. Możecie też opowiedzieć o tytanach i łowcach, ale nie za dużo. Kilka szpiegów Fundacji Huntik śledziło ją przez kilka dni aż do wczoraj i.... jakby to powiedzieć? Jest to osoba inna od normalnego człowieka. I wyglądem, i charakterem, i zachowaniem...
Wtedy całą trojkę oświeciło. To była ta dziewczyna, którą spotkali przed sklepem, jednak Den zamierzał zachować w tajemnicy poprzednie spotkanie.
-Guggenheim! Chyba już spotkaliśmy tą osobę w drodze do domu!-wykrzyknęła podekscytowana Sophie .-Czy ona ma białe włosy?
-Em, tak. A ona? Widziała was?
-Raczej nie.-wtrącił się Lok.- Ciągle śpiewała, podejrzewam, że własną piosenkę z zamkniętymi oczami.
-To dobrze. Raczej lepiej by było, aby myślała, że to wasze pierwsze spotkanie. Za chwilę podam adres domu, w którym mieszka, tylko pamiętajcie, żeby się nie dziwić, kiedy będzie się zachowywać dość niestosownie. A, i możecie jej powiedzieć na zachętę, że w siedzibie Fundacji czeka na nią wielki tort czekoladowy.-powiedział mężczyzna rozmasowując kark.- Ma słabość do słodyczy, a nam bardzo na niej zależy.
(Tutaj Guggenheim podaje adres mieszkania. Nie miałam co wymyślić.)
-No, Łowcy.-odparł Lok, kiedy Guggenheim się rozłączył.-Mamy bardzo dziwną misje!

czwartek, 27 marca 2014

Witam!

Oto jest nowy blog! Tym razem na Bloggerze!
   Trzecia79 wróciła z innym loginem, innymi opowiadaniami i na innej stronie. Jak wspomniałam na poprzednim blogu - nie miałam czasu pisać, a to wszystko przez szkołę i masę sprawdzianów. Teraz, gdy już uzyskałam dobre oceny na koniec roku, mogę powrócić do pisania.
Za chwilę opublikuje pierwszy rozdział nowych opowiadań. Poznacie tam bardzo dziwną dziewczynę, którą mam nadzieje polubicie.
Jeśli nie macie konta Google lub Blogger, ustawiłam komentowanie również przez anonimowych użytkowników, proszę jednak, abyście podpisywali się pod nimi.
Nie będę na razie usuwać bloga na blog.pl, ponieważ oprócz Lisy czekam na Jane i Alandorma.
   Dziękuje Lisie, która weszła tego samego dnia, kiedy opublikowałam post na starym blogu. Naprawdę nie sądziłam, że jakikolwiek komentarz pojawi się na blogu w przeciągu jednego dnia!